Brzmi jak scenariusz filmu, prawda? Ale tę historię napisało życie. – Kiedy leciałem do Polski, miałem na koncie 17 funtów. Zanim jednak samolot wylądował z powrotem w Wielkiej Brytanii, na rachunku bankowym znajdowała się kwota sześciocyfrowa: 40 tys. funtów za zwycięstwo w biegu na 60 m, premia od związku i czteroletni kontrakt z Nike – wspomina w rozmowie z „Daily Mail"25-letni Kilty.
Życie nigdy go nie rozpieszczało. Wychował się w portowym mieście Stockton-on-Tees, w owianej złą sławą dzielnicy. Pamięta, że w domu nie raz brakowało pieniędzy na jedzenie czy ubranie. Rodzice przez pewien czas prowadzili pub, zarabiali nieźle, ale choroba alkoholowa matki i jej uzależnienie od amfetaminy zabrały im wszystko. Stracili dach nad głową, dwukrotnie mieszkali w hostelu, sześć osób w jednym pokoju. Za ścianą uchodźcy, narkomani i prostytutki. – Patrząc wstecz, to było szalone i niebezpieczne. Ale wtedy wydawało się przygodą – mówi Kilty.