Reklama
Rozwiń

Na dobry obiad pójdziemy dopiero w Polsce

Rozmowa z Pawłem Fajdkiem, polskim mistrzem świata w rzucie młotem, po zwycięskim konkursie w Pekinie

Publikacja: 23.08.2015 19:52

Na dobry obiad pójdziemy dopiero w Polsce

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Jak pan nazwie to piękne wydarzenie? Zrobił Pan swoje czy to nowy wielki sukces?

Paweł Fajdek: Było w tych zawodach wszystko: zadanie planowo wykonane i ogromny sukces.

Pańskie zwycięstwo przyniesie szczęście innym?

Oby tak było. Mam nadzieję, że nasze medale poniosą całą reprezentację i pobijemy rekord w liczbie zdobytych krążków.

Dawno nie widzieliśmy pana tak skupionego na tym jednym zadaniu – zdobyć złoto...

Dużo myślałem o tym, jak będę się zachowywał podczas konkursu. W takiej sytuacji, gdy jestem faworytem, jeszcze nigdy nie nie byłem. Nie czułem się też zbyt dobrze. Niestety, chińskie jedzenie mnie nie zachwyca, wydaje mi się nawet, że z tego powodu trochę opadłem z sił. Wszystko, co możemy tutaj jeść, to rozgotowany makaron i trochę mięsa, które też raczej mi nie smakuje. Ograniczamy się więc do minimum, by przeżyć w jakiej takiej formie.

Pójdziecie z Wojciechem Nowickim w miasto zjeść porządną kolację?

Nie pójdziemy, plan jest taki, że jakoś przeczekamy te parę dni do wylotu i zjemy dobry obiad już w Polsce.

Naprawdę miał pan problem, by wygrać?

Naprawdę. Nie wszystko poszło mi w tych zawodach tak klarownie jak we wcześniejszych konkursach tego roku. Niełatwo startuje się z pozycji tego, od którego wszyscy oczekują rzutów powyżej 80 m, i to już od pierwszej kolejki. Skupiłem się zatem na swojej pracy, założyłem pewien schemat działania i go wykonałem.

Wyszła znów stara prawda – najtrudniej obronić tytuł?

Zdecydowanie tak. Widzę to nie tylko na moim przykładzie. Weźmy Kristiana Parsa, mistrza olimpijskiego. Węgier rzucał w sezonie po 78–79 m, niestety, przegrał z kontuzją, spadł aż na czwarte miejsce, nikt się tego nie spodziewał.

Podobne jak medalu Wojciecha Nowickiego?

Po cichu liczyłem na taką niespodziankę, bo widziałem Wojtka na treningach. Byłem też bardzo pewny pozycji Nazarowa, drugiego w konkursie.

Skąd ta szybkość w kole i te wszystkie osiemdziesiątki?

Ale ja tej szybkości wcale specjalnie nie trenowałem i nie trenuję. Może tak po prostu mam tzw. szybkie mięśnie. Moje sposoby ćwiczeń to jednak żadna tajemnica, trener Czesław Cybulski ma te same metody chyba od 60 lat. W tym roku trochę zmieniliśmy trening w związku z kontuzją pleców – mniej siłowni, więcej rzutów i techniki. To wszystko.

Czy miała dla pana znaczenie obecność na rzutni Iwana Tichona, który dobiega czterdziestki i znów powrócił do rywalizacji?

Wcześniej z Tichonem nie startowałem, nie mam z powodu jego powrotu szczególnych przeżyć. Bywało już, że 40-letni miotacz osiągał odległości powyżej 80 m. W Pekinie jednak Tichon nie był w stanie wiele zrobić.

Rywale mogą pana dogonić?

To ich problem. Ja mam swoje proste cele – rzucać ponad 80 m. Kto tak daleko rzuca, przeważnie wygrywa.

—w Pekinie wysłuchał Krzysztof Rawa

Wojciech Nowicki, brązowy medalista w rzucie młotem

Jechałem do Pekinu, by walczyć o miejsce w ścisłym finale. Z początku za dużo kombinowałem, w ostatniej próbie już nic nie myślałem i wszystko się wreszcie ułożyło. Nie spodziewałem się medalu, lecz wiedziałem, że rywale są do ogrania, tylko muszę się zbliżyć do rekordu życiowego. Nawet nie pamiętam, co Paweł do mnie mówił przed ostatnim rzutem. Byłem w transie, naładowany energią, wyszło rewelacyjnie. Dopiero w wieku 26 lat zdobywam pierwszy medal wielkiej imprezy, wynika to chyba z tego, że późno zacząłem trenować. Miałem 18 lat, gdy pierwszy raz rzuciłem młotem. —k.r.

Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku