Reklama
Rozwiń

Kszczot: Nie kłamałem z opowieściami o formie

Adam Kszczot, srebrny medalista mistrzostw świata w biegu na 800 m.

Aktualizacja: 26.08.2015 07:20 Publikacja: 25.08.2015 16:57

Adam Kszczot

Adam Kszczot

Foto: AFP

"Rzeczpospolita": To najważniejszy pański medal?

Adam Kszczot: Tak, to jest mój największy sukces, nawet bieg życia. Ale może dobrze, że jest też co poprawiać.

Bieg po medale był wolny, stał się rozgrywką taktyczną. Był pan na to przygotowany?

Aż tak wolnego tempa do 400-600 m się nie spodziewałem. Próbowałem zatem przechodzić rywali wyłącznie po wewnętrznej. Nie udało się całkowicie, gdyż stanąłem na metalowy próg dzielący tory od murawy. Kiedy dostałem się w końcu za plecy Davida Rudishy, zaatakowałem, ale szkoda, że nie mogłem tego zrobić wcześniej, na 130 m przed metą, tak jak najbardziej lubię. Musiałem czekać aż David ruszy, lecz przy tej prędkości jest za późno, żeby kogoś takiego dogonić.

Krótko mówiąc, nawet złoto było dość blisko...

Sił miałem dużo, naprawdę nie kłamałem z opowieściami o formie. Gdybym mógł biec bliżej Rudishy, nie pozwoliłbym mu ułożyć biegu pod siebie. Przy tak wolnym tempie decyduje to, kto pierwszy rusza do ataku.

Finisz był dość zacięty, czuł pan za sobą oddech Amela Tuki, tej rewelacji tego sezonu?

Na ostatniej prostej starałem się po prostu biec jak najszybciej. Oczy zamknięte, głęboki oddech i tak do końca, żeby nie oddać nikomu nawet centymetra.

Coś jeszcze zaskoczyło pana w finale?

Bierność biegaczy. Bierność, gdyż wszyscy zdjęli czapkę przed Davidem Rudishą. Oczywiście należy mu się to przed i po biegu, ale w trakcie należy walczyć o swoje. A w tym finale bierność wszystkich była okrutna.

Jak pan wypracował z trenerem tak precyzyjnie formę, wręcz po inżyniersku?

Moja Politechnika Łódzka to niezła uczelnia jest, ale tak na poważnie niech z przygotowań tłumaczy się trener. Oczywiście zawsze spotykam się z nim przed startem, układamy sprawy taktyczne, omawiamy możliwości innych zawodników, jak może wyglądać rywalizacja, jakich błędów unikać. Bieg na 800 m to jest przede wszystkim unikanie błędów. Jeśli to się uda, musi być dobrze.

Podobają się panu mistrzostwa w Pekinie?

Już mówię, że są świetne. Chińczycy potrafią honorować wszystkich lekkoatletów, nie tylko swoich. Jest świetna atmosfera, to dobrze przygotowana impreza. Będę ją wspominał ze łzą w oku.

Za co teraz mamy trzymać kciuki?

Za to, żeby następne przygotowania, do igrzysk w Rio, udały się przynajmniej tak samo jak obecne. I za to, żeby zdrowie dopisywało, żeby starczyło nóg podczas treningów i wyjazdów. Przy okazji podziękujcie w moim imieniu wszystkim, których mam w sercu.

Będzie pan próbował jeszcze tej jesieni poprawić rekord Polski?

Tak, będę usiłował to zrobić w kolejnych dwóch, trzech biegach.

— W Pekinie wysłuchał Krzysztof Rawa

Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku