W eliminacjach i półfinale biegał wedle starej dobrej szkoły pewnych siebie mistrzów średniego dystansu – najpierw spokojnie z tyłu grupy, potem w odpowiedniej chwili przyspieszenie, ale bez szaleństw, najważniejszy był awans. Wrażenie, że może znacznie więcej, jednak po tych startach zostawił.
Finał ponownie był popisem umiejętności taktycznych Polaka. Pięciu rywali miało lepsze rekordy życiowe, trójka szybciej biegała w tym sezonie. Lewandowski uznał, że zwycięskiej taktyki się nie zmienia – ruszył niespiesznie, nawet wtedy, gdy z przodu szarpnęli od startu dwaj Kenijczycy, Timothy Cheruiyot i Ronald Kwemoi.
Cheruiyot, lider list światowych, uciekł za daleko, na 400 m przed metą miał już ponad 20 m przewagi, ale o pozostałe medale szła twarda walka, tym bardziej, że Kwemoi tempa nie wytrzymał. Lewandowski ruszył po swoje 300 m przed metą, naciskał do końca na Algierczyka Taoufika Makhloufiego, do srebra zabrakło naprawdę niewiele.
Marcin Lewandowski jest kapralem Wojska Polskiego (od lat ma etat wojskowy), ale śmiało można również mówić o nim, że jest kapitanem. Ostatnio pełnił tę rolę w zwycięskiej reprezentacji Polski w zawodach europejskiej Superligi w Bydgoszczy.
Medale imprez mistrzowskich w biegach na 1500 m zdobywa od 2017 roku – zaczął od złota halowych mistrzostw Europy w Belgradzie, rok później było srebro HMŚ w Birmingham i ME w Berlinie, w marcu tego roku znów był najlepszy w HME w Glasgow. Rekord Polski doprowadził w sierpniu do rezultatu 3.31,95.