Tekst pochodzi z dodatku specjalnego "8. PKO Festiwal biegowy"
Rzeczpospolita: Co oznacza pojęcie „twarz biegacza"?
Jarosław Skrzyszowski: To pewien skrót myślowy, dotyczy bowiem nie tylko biegaczy, ale także osób podejmujących inną aktywność fizyczną. Przy tętnie powyżej 120 na minutę nasza skóra zachowuje się inaczej. Skutkuje to tym, że często twarz osoby uprawiającej sport odbiega od tego, co pokazuje nam metryka. W skrócie, ktoś ma 30 lat, posiada wspaniałą sylwetkę, ale spojrzawszy na buzię, dalibyśmy mu lat 35–40. Dotyczy to szczególnie osób, które podejmują ekstremalny wysiłek. Można podać przykłady wielu znanych sportowców – z zagranicy i z Polski, kobiet i mężczyzn, ale byłoby to dla mnie nieco niezręczne.
I czy naprawdę przedwczesne starzenie jest konsekwencją wysiłku?
Wynika to ze zmian biochemicznych, które pojawiają się podczas wysiłku. Wtedy podnosi się temperatura ciała, a im wyższa, tym większe negatywne procesy. Wysiłek wpływa na produkcję większej liczby wolnych rodników, które nie tylko uszkadzają skórę twarzy, ale wpływają na degenerację wszystkich naszych organów. Kiedy dochodzi jeszcze słońce, zanieczyszczenie środowiska, powstaje stres oksydacyjny i organizm nie radzi sobie z usuwaniem wolnych rodników. Na twarzy uszkadzają one kolagen, elastynę, czyli włókna, które są dla niej pewnym stelażem. Skóra pada, wygląda gorzej. W czasie wysiłku pojawiają się inne substancje, które są szkodliwe dla skóry – chlor, sód czy amoniak. Zmienia się pH skóry, czyli kwaśność. Skóra się przez to podrażnia, pojawiają się pęknięcia.