Wybory w drafcie to często niewiadoma. Zdarzały się spektakularne pomyłki, a czasami gwiazdami stawali się koszykarze, którzy na wybór czekali dość długo, jak choćby Kawhi Leonard – MVP finałów NBA w barwach San Antonio Spurs i Toronto Raptors – który został wybrany z numerem 15.
Wszyscy są przekonani, że w 2019 roku o pomyłce nie może być mowy. Takiego zawodnika liga potrzebowała i pojawił się w najlepszym momencie. Król James za kilka lat skończy karierę, chociaż jeszcze ma apetyt na kilka mistrzowskich pierścieni, a w tym czasie Zion Williamson dojrzeje, rozwinie talent i zajmie miejsce w sercach i portfelach kibiców. Przez najbliższe sezony Zion z LeBronem rozegrają jeszcze kilka pojedynków, co przyciągnie przed ekrany miliony kibiców.
Obaj oferują doskonałą rozrywkę, a skojarzenia nasuwają się same: pozycja na boisku, styl gry, nawet parametry. James ma 203 centymetry wzrostu, Williamson 201 cm, ale jest cięższy. Obaj mają imponującą muskulaturę i potrafią wgnieść przeciwnika w parkiet, szybko pobiec do kontry albo przedrzeć się przez obronę i włożyć z impetem piłkę do kosza z góry. Trafiają też za trzy punkty – w przybliżeniu co trzeci rzut z dystansu ląduje w koszu.
Williamson ma predyspozycje, ale by stać się postacią podziwianą przez kibiców na całym świecie, będzie musiał zbudować swój wizerunek, brać odpowiedzialność za drużynę, stawiać na swoim. James w poszukiwaniu pierwszego mistrzostwa odszedł z Cleveland Cavaliers do Miami Heat, a decyzję ogłosił w specjalnym programie telewizyjnym. Leonard po długich przepychankach wymusił na San Antonio Spurs oddanie do innej drużyny i chociaż liczył na Los Angeles Lakers, to z Toronto Raptors został mistrzem NBA. Tymczasem Williamson może się okazać zbyt grzeczny.
Sam się przedstawia jako skromny chłopak, który nikomu nie rzuca wyzwania. Mówi, że jest zwyczajnym dzieciakiem, który tylko chce ładować piłkę do kosza, oraz że po drafcie zadzwoni do LeBrona z prośbą o kilka porad. James publicznie zachęcał go zresztą do tego.