Reklama
Rozwiń
Reklama

Trójkolorowi biało-czerwoni

Aaron Cel i Mathieu Wojciechowski urodzili się we Francji, dorastali wśród kolegów z różnych kultur, a teraz grają w koszulkach z białym orłem.

Publikacja: 15.08.2019 19:06

Mathieu Wojciechowski wychowywał się w Lille, ale gra w reprezentacji Polski

Mathieu Wojciechowski wychowywał się w Lille, ale gra w reprezentacji Polski

Foto: KoszKadra

Historie mają bardzo podobne. Rodzice Wojciechowskiego i Cela wyjechali na Zachód, szukając lepszej przyszłości. U tego pierwszego koszykówka była obecna od najmłodszych lat, bo zawodniczką była jego mama, która dostała propozycję gry w Calais.

Cel bez akcentu

Obaj są pierwszym pokoleniem polskich imigrantów urodzonym i wychowanym we Francji. Cel dorastał w Orleanie, Wojciechowski w Lille. Obaj płynnie mówią po polsku, nie zacinają się. Nie musieli szukać starych dokumentów czy jeździć do konsulatu wyrabiać nowych, polski paszport przysługiwał im z urzędu.

U Cela nie słychać żadnego akcentu. – Nie muszę się nawet starać, tak wychodzi. Może dlatego, że nauczyłem się po polsku, jeszcze zanim zacząłem mówić po francusku. W domu rozmawiało się tylko po polsku, w takim języku słuchałem bajek. Do trzeciego roku życia, bo dopiero wtedy mogłem iść do przedszkola, nie miałem za bardzo styczności z francuskim – mówi „Rz" Aaron Cel i dodaje, że rzadko spotykane, biblijne imię to zasługa głęboko wierzącej mamy.

Mathieu Wojciechowski śmieje się, że lekkiego akcentu już się nigdy nie pozbędzie. Kiedyś jako nastolatek, w wakacje, postanowił, że będzie czytał tylko po polsku. Pochłaniał wszystko, co wpadło mu w ręce: biografie, książki o sporcie, nawet o samochodach, byle po polsku. Uczył się słów, pytał. Do rodziców wysyłał wiadomości tylko po polsku. Z początku go poprawiali, ale z czasem coraz rzadziej. – Wciąż się uczę, poznaję przysłowia, powiedzenia, idiomy, slang. Nie mam oporów, żeby pytać – mówi „Rz" Wojciechowski.

Multi-kulti

Obaj wspominają, że w każde wakacje przyjeżdżali do Polski, bo przecież tutaj została cała rodzina. Nie byli pod tym względem wyjątkowi. Niemal każdy kolega z podwórka robił tak samo, tylko że kraje, do których wyjeżdżali, były różne.

Reklama
Reklama

– Polaka z dziada pradziada jest łatwiej znaleźć niż 100-procentowego Francuza. Tam każdy ma jakieś korzenie: z Hiszpanii albo z Algierii. Nie było problemów na tle pochodzenia. Śmialiśmy się z siebie, były ostre docinki. Mama kolegi z Senegalu robiła nam tamtejsze potrawy, on z kolei dostawał pierogi. Poznałem innych ludzi, kuchnie, tematy. MieliśmywLille polski kościół, więc tam chodziliśmy i poznawaliśmy rodaków – wspomina dzieciństwo we Francji Wojciechowski.

Podobne wspomnienia ma Aaron Cel. – Dla dzieciaka wychowywanie się wśród różnych kultur to bardzo duży plus. Miałem w szkole Afrykańczyków, Azjatów, Arabów. Rozmawiasz z nimi, uczysz się zwyczajów, religii, ich kuchni. To otwiera na świat. Może tradycyjna kultura francuska przez to cierpi, zwłaszcza w dużych miastach, gdzie nie wszyscy chcą się asymilować. W mniejszych miastach wciąż jest jeszcze bardzo francusko – mówi „Rz" skrzydłowy reprezentacji Polski.

Dłużej w Polsce

Obaj, dzięki koszykówce, jeszcze zacieśnili swoje związki z Polską. Grają w naszej lidze i są tutaj bardzo cenieni. Cel zaczynał w występującym wtedy w Eurolidze PGE Turowie Zgorzelec, potem był Stelmet Zielona Góra, znowu dwa sezony we Francji, teraz gra w zespole Polskiego Cukru Toruń. Swoją przyszłość wiąże z Polską, tutaj znalazł żonę, kupił mieszkanie. Historia zatacza koło. Namawia do powrotu mamę, zwłaszcza że niedługo urodzi mu się dziecko.

W młodości reprezentował Francję w drużynach juniorskich, występował w kadrach U16, U 18 i U20. Nie zastanawiał się nad wyborem jako nastolatek. Grał, bo sprawiało mu to frajdę. Kiedy wszedł w wiek seniora, na powołania przestał liczyć. Trójkolorowi mieli skład naszpikowany zawodnikami z NBA oraz Euroligi, przebić się bardzo ciężko. Kiedy przyjechał do Polski i grał dobrze, upomniała się o niego nasza kadra, prowadzona już przez obecnego selekcjonera Mike'a Taylora. Sam zawodnik mówi, że to najlepsze, co się wydarzyło w jego karierze.

Wojciechowski wcześniej zaczął się zastanawiać, czy wolałby grać dla Francji czy dla Polski. – Kiedy miałem 10–12 lat i zaczynałem trenować koszykówkę, rozmawialiśmy o tym z tatą. Mówiłem: „tatuś, będę to robił dla was, dla rodziny, wybiorę Polskę". Gra w kadrze to dla mnie fantastyczne przeżycie. Ae także dla rodziców czy kuzynów ważne jest, że zakładam koszulkę z białym orłem. Cała rodzina mieszka w Polsce. Kiedy dostawałem powołanie do kadry U20, to było dla mnie szczęście, bo dzięki temu mogłem dłużej być w Polsce. Po zgrupowaniu nie wracałem od razu do Francji, ale zostawałem u cioci, u kolegów – wspomina zawodnik Śląska Wrocław, który poprzedni sezon spędził w MKS Dąbrowie Górniczej u trenera Jacka Winnickiego, tego samego, który ściągnął Cela do Zgorzelca.

Teraz Cel i Wojciechowski są w kadrze Mike'a Taylora, która przygotowuje się do startu w mistrzostwach świata. Obaj chcieliby dać kibicom w nowej-starej ojczyźnie jak najwięcej radości.

Koszykówka
Poker, mafia i gwiazdy NBA. Skandal, który może zatrząść imperium
Koszykówka
NBA reaguje na skandal hazardowy. Kibice zastanawiają się, czy liga jest uczciwa?
Koszykówka
Wróciła NBA. Czy to ostatni sezon LeBrona Jamesa
Koszykówka
NBA rusza po Europę. Nowe rozgrywki na horyzoncie
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Koszykówka
Turecki mur był nie do przebicia, Polacy odpadają z EuroBasketu
Materiał Promocyjny
Podpis elektroniczny w aplikacji mObywatel – cyfrowe narzędzie, które ułatwia życie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama