To była pierwsza porażka Turowa po sześciu kolejnych pucharowych zwycięstwach w hali Tip Sport Arena w Libercu, gdzie zespół rozgrywa międzynarodowe spotkania. W tym meczu nie liczyła się jednak wygrana, lecz awans, a ten, po morderczej walce, został osiągnięty. To największy sukces w historii klubu ze Zgorzelca, a na tym nie koniec. Teraz czeka go udział w turnieju Final Eight w Turynie (11-13 kwietnia), gdzie w ćwierćfinale drużyna Saso Filipovskiego spotka się z Dynamem Moskwa.
Dwunastopunktowa zaliczka z meczu w Kijowie dawała komfort spokojnych przygotowań, ale skrzydłowy Turowa Robert Witka ostrzegał przed meczem: - Jesteśmy faworytami, ale faworyci też przegrywają, więc nie należy lekceważyć rywali. Nie możemy sobie pozwolić na dekoncentrację. Pięć minut nieuważnej gry może „odbić się czkawką”.
Do czkawki było bardzo blisko, gdyż słoweński trener Tomo Mahorić odrobił lekcję zadaną mu w Kijowie przez jego byłego asystenta w Olimpii Lublana, a dziś prowadzącego Turów Saso Filipovskiego i bardzo dobrze przygotował zespół. Jego drużyna była niezwykle zdeterminowana i nie pozwalała koszykarzom Turowa na swobodę w ataku.
Już w pierwszej kwarcie rywale uzyskali ośmiopunktową przewagę, którą potem udało się gospodarzom zniwelować, głównie po akcjach Davida Logana. Nieszczęścia przychodziły na Turów, gdy na parkiecie brakowało rozgrywającego Adresa Rodrigueza. Portorykańczyk dwa razy schodził z parkietu ze skręconą kostką, a rywale w tym czasie niebezpiecznie zbliżali się do odrabiania strat w Kijowa.
Dwa razy brakowało im do tego zaledwie jednego punktu: w 32. minucie wygrywali 58:47 i właśnie wtedy na dobre wrócił na parkiet Ridriguez, który siedział na ławce przez całą trzecią kwartę. To on rozsądną grą i indywidualnymi akcjami (5 pkt w końcówce) uspokoił nerwowe nastroje w drużynie. Przewaga rywali zmalała do sześciu punktów na 3 minuty przed końcem. Ale znakomicie broniący koszykarze BC Kijów zerwali się jeszcze raz. Po rzucie Pooha Jetera za trzy punkty na 36 sekund przed końcem było 67:56 dla gości. W akcji meczu udanym wejściem pod kosz popisał się Logan i rywalom pozostało 14 sekund, by w ostatniej akcji doprowadzić do remisu w dwumeczu. Rzut z dystansu Artura Drozdowa był jednak niecelny. „Turów jedzie do Turynu”, wielokrotnie wykrzykiwał spiker zawodów.