Barack Obama zainspirował Barona Davisa, aby w przyszłości zajął się polityką, oczarował Kobe Bryanta i LeBrona Jamesa, a także przypomniał Kareemowi Abdul-Jabbarowi o latach jego młodości, gdy ten walczył o prawa czarnoskórej mniejszości za czasów Martina Luthera Kinga.
60-letni Abdul-Jabbar, jeden z najwybitniejszych zawodników w historii koszykówki, nazywany po prostu The Captain, lider pięciu mistrzowskich składów Lakers w latach 80., we wtorek czuł radość zmieszaną z nostalgią. Triumf Baracka Obamy w wyborach prezydenckich przypomniał mu o burzliwym okresie młodości, gdy – podobnie zresztą jak pięściarz Muhammad Ali – czynnie angażował się w działania ruchu zorganizowanego przez Martina Luthera Kinga. Doświadczył w swoim życiu rasizmu, przeżył śmierć legendarnego przywódcy. – Żałuję, że moi dziadkowie nie dożyli tej chwili – mówił wyraźnie wzruszony Jabbar, obecnie jeden z asystentów w zespole Lakers.
[srodtytul]Świat się zmienił[/srodtytul]
Specjalną konferencję prasową zwołał w Staples Center jego kolega z mistrzowskich zespołów Earvin „Magic” Johnson. – Nie towarzyszyłem Barackowi w Chicago, ponieważ pozostaję lojalny i mocno związany z rodziną Clintonów, zresztą brałem udział w kampanii Hillary, ale deklaruję moje pełne poparcie. Obama to urodzony zwycięzca, a ja zawsze chciałem grać w jednym zespole ze zwycięzcami. Do Białego Domu wniesie prawdopodobnie najbardziej niezwykły życiorys spośród wszystkich prezydentów w historii USA. On dobrze wie, że jest pierwszym Afroamerykaninem na tym stanowisku, ale jednocześnie ma przekonanie, że chce reprezentować wszystkich. Świat się zmienił. Nie widzimy różnicy w kolorach skóry tak jak nasi rodzice i dziadkowie – powiedział Johnson, obecnie wiceprezes Lakers, świetnie radzący sobie także w biznesie (jest m.in. współwłaścicielem sieci kawiarni Starbucks).
Jedną z osób, które stały przy Obamie, gdy prezydent elekt wygłaszał przemówienie we wtorek wieczorem w Chicago, był Craig Robinson, skromny szkoleniowiec uczelnianej drużyny koszykarskiej Oregon State.