To ostatnie stwierdzenie może wydawać się kontrowersyjne, biorąc pod uwagę fakt, że w maju 2004 roku Fisher wykonał najbardziej nieprawdopodobną akcję w historii ligi. Lakers przegrywali kluczowy mecz numer cztery półfinałów Konferencji Zachodniej z San Antonio Spurs, ale mieli jeszcze piłkę z boku na 0.4 sekundy przed końcem. Nigdy wcześniej żadnemu zawodnikowi nie udało się wykorzystać tak minimalnej ilości czasu. Rozgrywający drużyny z Los Angeles dokonał jednak niemożliwego - chwycił piłkę w powietrzu i w tym samym momencie pchnął ją w kierunku kosza. Po chwili utonął w objęciach kolegów. Tak narodziło sie firmowe obecnie hasło NBA "Amazing happens" ("niesamowite rzeczy jednak się zdarzają"), towarzyszące tegorocznym play-offs.
Pięć lat później Fisher najpierw doprowadził do dogrywki, a następnie trafił kluczową "trójkę" w doliczonym czasie gry, łamiąc serca kibicom w Orlando i kompletnie uciszając całą Amway Arena. - Te rzuty będą w moim rankingu na pierwszym miejscu - powiedział poźniej szczęśliwy "Fish". Rzeczywiście, w 2004 roku Lakers awansowali do finalu, ale ostatecznie nie sprostali tam Detroit Pistons. Teraz są o jedno zwycięstwo od zdobycia mistrzowskiego tytułu. Nie osiągneliby tego, gdyby nie postawa ich najbardziej doświadczonego zawodnika.
Fisher zawsze był graczem drugiego planu. W zespole Lakers i NBA w ogóle debiutował w tym samym momencie, co Kobe Bryant - w listopadzie 1996 roku. Wspolnie zdobyli trzy mistrzowskie tytuły (2000-2002), ale Kobe był jedną z dwóch największych gwiazd, a Fisher jedynie wartościowym graczem drugiego planu. Długo zresztą byli sobie bardzo obcy. Kobe zawsze lubił błyszczeć w każdych okolicznościach - Fisher po meczu wracał z żoną do domu.
Pod względem talentu ustępował większości zawodnikom tej ligi, na wszystko musiał ciężko pracować. - Nie spotkałem większego profesjonalisty, a zarazem kolegi z zespolu, który wprowadza tak pozytywną atmosferę w szatni. "Fish" zawsze był niedoceniany. Taki zawodnik jest potrzebny w każdej drużynie - wspomina po latach Karl Malone, legendarny skrzydłowy, który na koniec kariery występował w zespole Lakers w sezonie 2003/2004.
Fisher zawsze byl lubiany nie tylko przez partnerów z zespołu, ale również dziennikarzy, dla których zawsze miał dużo czasu i cierpliwości. Skromny, uśmiechnięty, potrafił sobie zjednać sympatię każdego.