Skończyła się piękna przygoda

Asseco Prokom przegrał w Gdyni z Olympiakosem Pireus 70:86. Grecy awansowali do turnieju finałowego Euroligi

Aktualizacja: 02.04.2010 03:22 Publikacja: 01.04.2010 23:16

Zaczęło się od euforii. Po minucie gry, rzucie z dystansu i przechwycie Davida Logana oraz trafieniu spod tablicy Adama Łapety gospodarze prowadzili 7:0. Goście zrewanżowali się równie szybko – po kolejnej minucie było już 8:7 dla Olympiakosu.

Ostatni dający nadzieję wynik to 15:15 w 7. minucie, gdy wspaniałym wsadem popisał się Qyntel Woods. Wcześniej Łapeta tak mocno zablokował atakującego kosz Prokomu Josha Childressa, że ten aż padł na parkiet.

[wyimek]Do Final Four w Paryżu było za daleko, ale nikt nie powie o klęsce [/wyimek]

To były tylko pojedyncze udane zagrania. W czwartek to rywale pokazali większą siłę i niemal stale powiększali przewagę, która w 24. minucie osiągnęła nawet 20 punktów (54:34). Tym razem to Olympiakos lepiej wykorzystał swoje atuty zarówno pod koszem, jak i poza linią rzutów za trzy punkty. Tak jak oczekiwano zagrał wreszcie środkowy Sofoklis Schortsanitis. Potężny koszykarz, w młodości utalentowany szachista, mistrz Kavali, któremu wróżono arcymistrzowską karierę, szachował pod koszem rywali z Asseco. Zdobył w czwartek 12 punktów, tyle co łącznie w trzech poprzednich meczach. Najskuteczniejszy na parkiecie był Childress, zdobywca 22 punktów. Lider strzelców Euroligi Linas Kleiza dorzucił 14 – dzięki awansowi do Final Four Litwin dostał od szefów Olympiakosu wolne i na Wielkanoc do rodzinnego Kowna pojechał prosto z Gdyni.

Najważniejszym graczem gości znów był jednak rozgrywający Milos Teodosić. Zdobył 15 punktów, mial 5 asyst i trafiał do kosza w najważniejszych momentach.

Był taki w ostatniej kwarcie, gdy ułańska szarża graczy Prokomu i seria celnych rzutów z dystansu pozwoliła im zmniejszyć straty do siedmiu punktów. Po świetnym dalekim rzucie Ewinga na niespełna 6 minut przed końcem było tylko 69:62 dla Olympiakosu i straty raz jeszcze wydawały się możliwe do odrobienia. Zaraz jednak w ten sam sposób trafił Teodosić, niczym robot zaprogramowany na rzuty z dystansu. Kolejne ambitne ataki graczy Prokomu już nie były skuteczne.

Pięciotysięczna widownia skandowała po meczu „Dziękujemy, dziękujemy” pod adresem graczy z Gdyni. Wypada się przyłączyć do tych podziękowań. Za walkę do końca z jednym z głównych faworytów Euroligi. Za emocje i sportową przygodę.

– Skończył się piękny sen – mówił po meczu trener mistrzów Polski Tomas Pacesas, który nie miał pretensji do swoich zawodników, mimo wyraźnej porażki. Jego drużyna chciała wygrać.

[ramka]

[b]EUROLIGA - 1/4 finału. 4, mecz: [/b]

• Asseco Prokom Gdynia - Olympiakos Pireus 70:86 (20:28, 12:22, 16:16, 22:20). Asseco: Logan 18, Woods 16, Ewing 14, Zamojski 7, Jagla 4, Burrell 4, Varda 3, Łapeta 2, Hrycaniuk 2; Olympiakos: Childress 22, Teodosić 15, Kleiza 14, Schortsanitis 12, Mavrokefalides 9, Papaloukas 7, Beverley 4, Boroussis 2, Vujcić 1. Stan rywalizacji 1-3, awans Olympiakosu.[/ramka]

[ramka][srodtytul]Powiedzieli [/srodtytul]

[b]Panagiotis Giannakis, trener Olympiakosu [/b]

Chciałem pogratulować kibicom Prokomu, którzy do samego końca wspierali zespół. Gratuluję też swoim graczom, gdyż przeciwko grającej z entuzjazmem drużynie Prokom, groźnej w rzutach za trzy punkty, zagrali dziś dobrze w obronie, kontrolowali walkę o zbiórki, wywierali presję na rywali. Byliśmy faworytem, ciążyła na nas presja i potrafiliśmy sobie z nią poradzić. Wykreowaliśmy wiele pozycji do rzutów i trafialiśmy, to sekret naszego zwycięstwa. Uważam, że zasłużyliśmy na awans do Final Four.

[b] Tomas Pacesas, trener Asseco Prokomu [/b]

Zawaliliśmy pierwszą połowę i potem już nie dało się odmienić losów meczu. Nie potrafiliśmy realizować zaleceń taktycznych na parkiecie. Chyba za bardzo chcieliśmy i stąd wynikały proste błędy, niecelne podania i nietrafione rzuty spod kosza. W drugiej połowie jeszcze walczyliśmy, włożyliśmy do gry całe serce. Doszliśmy na siedem punktów, ale ich kluczowy zawodnik natychmiast trafił trójkę z trudnej pozycji. Już nie dało się nic zrobić. Mecze w Eurolidze były dla nas olbrzymim doświadczeniem. Z pewnością Final Four tych rozgrywek to jeszcze nie jest nasz poziom. Nie mamy takiego doświadczenia, cwaniactwa. Chłopcy robili, co mogli. Nie mam do nikogo pretensji. Lepiej nie mogliśmy dzisiaj zagrać, rywale nie pozwolili. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Olympiakos grał bardzo zespołowo. Pokazał swoją prawdziwą siłę. Piękny sen musiał się kiedyś skończyć. Wracamy teraz do realiów polskiej ligi, dwa dni odpoczniemy i już myślimy o play-off. [/ramka]

Zaczęło się od euforii. Po minucie gry, rzucie z dystansu i przechwycie Davida Logana oraz trafieniu spod tablicy Adama Łapety gospodarze prowadzili 7:0. Goście zrewanżowali się równie szybko – po kolejnej minucie było już 8:7 dla Olympiakosu.

Ostatni dający nadzieję wynik to 15:15 w 7. minucie, gdy wspaniałym wsadem popisał się Qyntel Woods. Wcześniej Łapeta tak mocno zablokował atakującego kosz Prokomu Josha Childressa, że ten aż padł na parkiet.

Pozostało 90% artykułu
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?