Zaczęło się od euforii. Po minucie gry, rzucie z dystansu i przechwycie Davida Logana oraz trafieniu spod tablicy Adama Łapety gospodarze prowadzili 7:0. Goście zrewanżowali się równie szybko – po kolejnej minucie było już 8:7 dla Olympiakosu.
Ostatni dający nadzieję wynik to 15:15 w 7. minucie, gdy wspaniałym wsadem popisał się Qyntel Woods. Wcześniej Łapeta tak mocno zablokował atakującego kosz Prokomu Josha Childressa, że ten aż padł na parkiet.
[wyimek]Do Final Four w Paryżu było za daleko, ale nikt nie powie o klęsce [/wyimek]
To były tylko pojedyncze udane zagrania. W czwartek to rywale pokazali większą siłę i niemal stale powiększali przewagę, która w 24. minucie osiągnęła nawet 20 punktów (54:34). Tym razem to Olympiakos lepiej wykorzystał swoje atuty zarówno pod koszem, jak i poza linią rzutów za trzy punkty. Tak jak oczekiwano zagrał wreszcie środkowy Sofoklis Schortsanitis. Potężny koszykarz, w młodości utalentowany szachista, mistrz Kavali, któremu wróżono arcymistrzowską karierę, szachował pod koszem rywali z Asseco. Zdobył w czwartek 12 punktów, tyle co łącznie w trzech poprzednich meczach. Najskuteczniejszy na parkiecie był Childress, zdobywca 22 punktów. Lider strzelców Euroligi Linas Kleiza dorzucił 14 – dzięki awansowi do Final Four Litwin dostał od szefów Olympiakosu wolne i na Wielkanoc do rodzinnego Kowna pojechał prosto z Gdyni.
Najważniejszym graczem gości znów był jednak rozgrywający Milos Teodosić. Zdobył 15 punktów, mial 5 asyst i trafiał do kosza w najważniejszych momentach.