Pierwszy mecz obrońca tytułu wygrał 93:86, drugi również siedmioma punktami w niemal identycznym stosunku, ale były to zupełnie inne spotkania. W poniedziałek faworyt z Gdyni musiał się mocno natrudzić, by pokonać rywala. Niemal przez całą drugą i trzecią kwartę odrabiał straty. Jeszcze w połowie czwartej po rzutach wolnych Bretta Winkelmana Anwil prowadził 77:75. O zwycięstwie gospodarzy zadecydowało ostatnie pięć minut meczu.
Bohaterem meczu był skrzydłowy Asseco Prokomu Jan-Hendrik Jagla. Reprezentant Niemiec którego dziadkowie pochodzą z okolic Bytowa, zwykle nie dostaje od trenera zbyt wielu minut gry. Tym razem przebywał na parkiecie ponad 33 minuty, zdobył 31 punktów (6/7 za dwa, 5/10 za trzy, 4/6 z wolnych) i miał 11 zbiórek. Ale pewnie jego wysiłki zdałyby się na nic, gdyby w decydujących momentach nie wsparli go mocno Qyntel Woods i David Logan.
Mecz rozpoczął się od prowadzenia Anwilu 8:0, po akcji Aleksa Dunna i dwóch rzutach z dystansu Nikoli Jovanovicia. Asseco Prokom wyszedł na prowadzenie po niespełna sześciu minutach (14:12) i wydawał się kontrolować grę. Tylko do końca pierwszej kwarty (26:23).
W drugiej koszykarzy trenera Tomasa Pacesasa ogarnęła wielka niemoc. Pierwsze cztery minuty tej kwarty przegrali 2:19. W Anwilu znakomicie grał najskuteczniejszy w zespole Jovanović (20 pkt, 3/5 za dwa, 4/8 za trzy, 2/4 z wolnych), umiejętnie kierowali grą Dru Joyce (6 asyst) i Krzysztof Szubarga (19 pkt i 5 asyst), a środkowy Alex Dunn sam zdobył dwa razy więcej punktów (18) niż trzej jego rywale na tej pozycji w zespole Asseco: Adam Łapeta, Adam Hrycaniuk i Ratko Varda.
W 15. minucie goście prowadzili już 42:28, ale teraz to oni mieli przestój, a pogoń rozpoczęli gospodarze. Głównie dzięki rzutom z dystansu i wolnym Jagli i Logana, kolejny fragment to oni wygrali 17:1. Na przerwę zespoły schodziły do szatni przy wyniku remisowym (47:47).