W czwartym finałowym meczu pokonali na wyjeździe 80:79 Anwil Włocławek.
Od 1995 roku, gdy finał rozgrywany jest do czterech zwycięstw, tylko Mazowszanka Pruszków w 1997 roku zdobyła mistrzostwo, nie przegrywając z Komfortem Stargard Szczeciński ani jednego spotkania. Teraz powtórzył to osiągnięcie Asseco Prokom, wieńcząc znakomity sezon, w którym wcześniej odniósł historyczny sukces w Eurolidze, awansując do ćwierćfinału.
Prokom wygrał wszystkie finałowe mecze z Anwilem, ale każdy był bardzo zacięty i wymagał od mistrzów maksymalnego wysiłku. Łączna różnica w tych czterech spotkaniach to tylko 18 punktów na korzyść zespołu trenera Tomasa Pacesasa. Litwin od dziewięciu lat wygrywa w polskiej lidze (najpierw sześć tytułów jako zawodnik, ostatnio trzy w roli szkoleniowca).
Sobotni decydujący mecz znów pokazał, jak wyrównany jest poziom finalistów. Grający kombinacyjnie i bardziej zespołowo Anwil prowadził przez większość spotkania, na dwie minuty przed przerwą nawet 44:28, ale skuteczna pogoń Prokomu w drugiej połowie, głównie po akcjach Qyntela Woodsa (31 pkt w całym meczu) dała gościom prowadzenie 80:77 w 39. minucie.
Mecz skończył się jednopunktowym zwycięstwem faworyta, ale ostatnia akcja mogła odwrócić jego losy. Na pół sekundy przed końcową syreną środkowy zespołu z Gdyni Adam Łapeta zablokował jednak rzut Krzysztofa Szubargi. Kilkadziesiąt sekund wcześniej w podobny sposób powstrzymał najlepszego strzelca Anwilu Nikolę Jovanovicia. 22-letni, mierzący 217 cm Łapeta był obok Woodsa i Davida Logana bohaterem sobotniego finału.