Pierwszy mecz przed własną publicznością po serii sześciu spotkań wyjazdowych był udany dla Suns, którzy pokonali Houston w siódmym kolejnym spotkaniu, a m.in. z tym zespołem rywalizują o awans do play-off, a także dla Marcina Gortata. Mimo że polski środkowy był mało skuteczny w ataku, uzyskał czternastą w tym sezonie, a trzynastą w barwach Phoenix, tzw. double-double, czyli dwucyfrowe osiągnięcia w dwóch elementach gry. Pod tym względem jest zdecydowanym liderem w NBA spośród graczy wchodzących z ławki.
Polak grał 35.57 minuty, trafił 6 z 15 rzutów z gry, jeden z trzech wolnych, miał 12 zbiórek w obronie i cztery w ataku, dwie asysty, trzy bloki, dwie straty i dwa faule. 16 zbiórek to jego drugie najlepsze osiągnięcie w sezonie (17 miał 28 stycznia przeciwko Boston Celtics - jego rekord kariery to 18 zbiórek w barwach Orlando Magic przeciwko Milwaukee Bucks z 13 kwietnia 2009, gdy wyjątkowo wyszedł w pierwszej piątce i grał 43 minuty). Był to ósmy kolejny mecz Gortata, w którym zdobył minimum 13 punktów. We wtorek miał też najwyższy w zespole wskaźnik +/-. Fragment gry, gdy przebywał na parkiecie jego drużyna wygrała ośmioma punktami.
Przeciwko Houston Suns wystąpili bez skrzydłowego Channinga Fryea, który w poprzednim spotkaniu z Oklahoma City Hornets doznał kontuzji barku i nie będzie mógł grać przez dwa-trzy tygodnie. W wyjściowej piątce zastąpił go Hakim Warrick, który jako rezerwowy przeciwko Oklahomie zdobył jeden punkt. Teraz, wraz z Vince'em Carterem, był najlepszym strzelcem zespołu. Zdobył 32 punkty, ustanawiając swój rekord kariery, miał też 8 zbiórek.
Trener Alvin Gentry nie miał także pożytku w tym spotkaniu z Mickaela Pietrusa, który na początku drugiej kwarty po zaledwie pięciu minutach gry musiał opuścić parkiet po drugim przewinieniu technicznym za krytykowanie decyzji sędziów.
W zespole gości zabrakło środkowych Yao Minga, od dawna wyłączonego z gry po operacji stopy i Luisa Scoli, który w poniedziałek doznał kontuzji kolana, ale Marcin Gortat wcale nie miał łatwo.