Czwartkowe zwycięstwo w Zgorzelcu, oznaczające odzyskaną przewagę własnego parkietu, w lepszej sytuacji stawia obrońców tytułu. W historii rywalizacji do czterech zwycięstw w play-off w polskiej ekstraklasie zespół, który przy remisie 1-1 wygrywał trzecie spotkanie, w 77 procentach wychodził potem zwycięsko z całej serii.
Prokom, rywalizując z Energą Czarnymi Słupsk w półfinale play-off, pokazał, że przegrana w drugim meczu u siebie może go tylko rozsierdzić i spowodować szybkie zakończenie rywalizacji po trzech kolejnych spotkaniach. Jedno już ma wygrane i to w bezdyskusyjnym stylu.
Turów z kolei bardzo chciałby realizacji własnego scenariusza i wydobycia się z tarapatów mimo dwóch przegranych w pierwszych trzech meczach, jak to uczynił w półfinale z Treflem Sopot.
- Kilka razy znajdowaliśmy się w podobnych sytuacjach - mówi skrzydłowy Turowa, reprezentant Australii Daniel Kickert. - Mieliśmy nóż na gardle w rywalizacji z Basketem Poznań, później przyszły emocjonujące półfinały z Treflem. Potrafiliśmy jednak nanieść poprawki, wyciągnąć wnioski. Walka o złoty medal jeszcze się nie skończyła. Jestem dobrej myśli. Pozbieramy się i w sobotę pokażemy dobrą koszykówkę. Będziemy gotowi.
Można się spodziewać, że Konrad Wysocki, Robert Tomaszek, Ivan Zigeranović, Michał Gabiński i David Jackson, przezwyciężą niemoc, szczególnie tę w walce podkoszowej, która ogarnęła ich w czwartkowym meczu. Kto jak kto, ale gracze Turowa dobrze wiedzą, że zwycięstwa zespołu idą w parze z większą od rywala liczbą zbiórek.