Czwarty mecz o mistrzostwo polski koszykarzy: Turów - Prokom

W sobotę w Zgorzelcu czwarty mecz finałowy o mistrzostwo Polski mężczyzn pomiędzy PGE Turowem i Asseco Prokomem (18, TVP Sport). W rywalizacji do czterech zwycięstw 2-1 prowadzi zespół z Gdyni

Aktualizacja: 13.05.2011 22:25 Publikacja: 13.05.2011 22:21

Czwartkowe zwycięstwo w Zgorzelcu, oznaczające odzyskaną przewagę własnego parkietu, w lepszej sytuacji stawia obrońców tytułu. W historii rywalizacji do czterech zwycięstw w play-off w polskiej ekstraklasie zespół, który przy remisie 1-1 wygrywał trzecie spotkanie, w 77 procentach wychodził potem zwycięsko z całej serii.

Prokom, rywalizując z Energą Czarnymi Słupsk w półfinale play-off, pokazał, że przegrana w drugim meczu u siebie może go tylko rozsierdzić i spowodować szybkie zakończenie rywalizacji po trzech kolejnych spotkaniach. Jedno już ma wygrane i to w bezdyskusyjnym stylu.

Turów z kolei bardzo chciałby realizacji własnego scenariusza i wydobycia się z tarapatów mimo dwóch przegranych w pierwszych trzech meczach, jak to uczynił w półfinale z Treflem Sopot.

- Kilka razy znajdowaliśmy się w podobnych sytuacjach - mówi skrzydłowy Turowa, reprezentant Australii Daniel Kickert. - Mieliśmy nóż na gardle w rywalizacji z Basketem Poznań, później przyszły emocjonujące półfinały z Treflem. Potrafiliśmy jednak nanieść poprawki, wyciągnąć wnioski. Walka o złoty medal jeszcze się nie skończyła. Jestem dobrej myśli. Pozbieramy się i w sobotę pokażemy dobrą koszykówkę. Będziemy gotowi.

Można się spodziewać, że Konrad Wysocki, Robert Tomaszek, Ivan Zigeranović, Michał Gabiński i David Jackson, przezwyciężą niemoc, szczególnie tę w walce podkoszowej, która ogarnęła ich w czwartkowym meczu. Kto jak kto, ale gracze Turowa dobrze wiedzą, że zwycięstwa zespołu idą w parze z większą od rywala liczbą zbiórek.

Prokom jednak nie zamierza odpuszczać. - Zagraliśmy świetnie w obronie. Konsekwentnie dążyliśmy do celu i wiedzieliśmy co chcemy osiągnąć. Musimy być skoncentrowani na sobotni mecz – mówi trener gdynian Tomas Pacesas. Swoje pierwsze mistrzostwo Polski w roli szkoleniowca zdobywał w 2008 roku właśnie w Zgorzelcu, po wygranej w niezwykle emocjonującym siódmym meczu finałowym. Teraz chciałby zakończyć rywalizację jak rok później - w pięciu meczach i na własnym parkiecie.

NBA: Starcie gigantów na Wschodzie

Pojedynkiem Chicago Bulls z Miami Heat (noc z niedzieli na poniedziałek, godz. 2, Canal+ Sport 2) rozpoczynają się finały konferencji w NBA.

Szczególnie ciekawie zapowiada się rywalizacja na Wschodzie, gdzie Chicago Bulls, najlepszy zespół całej ligi w sezonie zasadniczym, zmierzy się z Miami Heat, od początku sezonu typowanymi do gry w wielkim finale. Nie ma tu nic z przypadku, na Wschodzie - w odróżnieniu od Konferencji Zachodniej - nie było niespodzianki. O prawo gry o mistrzowskie pierścienie ubiegają się dwa najwyżej rozstawione zespoły. Chicaco (numer 1) to najlepiej broniąca drużyna ligi, z najlepszym zawodnikiem (Derrick Rose) i najlepszym trenerem (Tom Thibodeau) sezonu zasadniczego NBA.

Bulls do finału konferencji awansowali pierwszy raz od 1998 roku, gdy ostatni z sześciu mistrzowskich tytułów zdobywała ekipa Michaela Jordana i Scottiego Pippena, prowadzona przez Phila Jacksona. Obecny zespół chce nawiązać do tamtych sukcesów, ale czy już w tym sezonie?

W składzie Miami są wielkie indywidualności - LeBron James, Dwyane Wade, Chris Bosh. Co ważne, wielka trójka znakomicie funkcjonuje w najważniejszych meczach play-off. W wygranych 98:90 i 97:87 spotkaniach z Boston Celtics, które przesądziły o wyeliminowaniu ubiegłorocznych finalistów, ci trzej zawodnicy zdobywali w sumie 83 i 96 punktów.

Chicago ma bardziej wyrównany skład i może polegać na swojej firmowej obronie. W dwóch ostatnich meczach z Atlanta Hawks, otwierających im drogę do finału konferencji, pozwolili rywalom zdobyć tylko 83 i 73 punkty.

Derrick Rose potrafi w play-off w pojedynkę wygrywać mecze, ale też, jak na rozgrywającego przystało, umie współpracować z partnerami. Ma wokół siebie tak wartościowych graczy jak Carlos Boozer, Joakim Noah, Luol Deng, Kyle Korver, Taj Gibson, Keith Bogans. Bardziej wyrównany skład, zorientowana na obronę zdyscyplinowana gra i lepsi gracze podkoszowi to atuty Chicago. Miami przeciwstawia im żywiołowość i indywidualizm Wade’a i Jamesa. Ten drugi, zdobywając z zimną krwią ostatnie 10 punktów w decydującym meczu z Celtics, pokazał też, że jest w tym play-off wyjątkowo zdeterminowany i skoncentrowany.

Rose i James zostali wybrani do najlepszej piątki NBA w tym sezonie - obok Dwighta Howarda (Orlando Magic), Kobego Bryanta (Los Angeles Lakers) i Kevina Duranta (Oklahoma City Thunder). W drugiej znalazł się Wade.

Pojedynki aktualnego MVP Rose’a z dwukrotnym zdobywcą tego trofeum w poprzednich latach Jamesem będą z pewnością ozdobą finałowej serii na Wschodzie. Oby jak najdłuższej.

 

 

 

Koszykówka
Eurobaskiet 2025. Mural w Katowicach czeka na medal
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz