Czy warto w Polsce uprawiać zawód koszykarza?
Tak, choć nie traktuję w pełni mojego profesjonalnego grania w koszykówkę jako zawodu, mimo że uprawiam ten sport od siódmego roku życia. Bycie zawodowym sportowcem to po prostu spełnienie marzeń. Robienie tego, co się kocha, daje ogromną przyjemność.
To więc z pozoru idealny sposób na życie?
Bycie sportowcem na wysokim poziomie – na tle innych profesji – jest wyróżnieniem i przywilejem. Trzeba być jednak gotowym na to, że tutaj najcięższy nawet wysiłek nie gwarantuje, że się coś osiągnie. Inaczej niż w innych zawodach.
Polska Liga Koszykówki znowu gra
Wystartował sezon koszykarskiej Orlen Basket Ligi
Tytułu mistrzowskiego bronią koszykarze Kinga Szczecin, którzy w finale pokonali WKS Śląsk Wrocław. Nie brakuje głosów, że zespół z Pomorza teraz także jest faworytem.
King rozpoczął jesień od zdobycia Superpucharu Polski. Pozostała w zespole większość liderów, choć nie wszyscy, skoro odszedł MVP finałów Bryce Brown. Nowy kontrakt podpisał trener Arkadiusz Miłoszewski.
Złoto jako cel wskazuje Legia Warszawa, którą wzmocnił m.in. reprezentant Polski Marcel Ponitka. Medalowe ambicje mają także Śląsk i Anwil Włocławek.
Nowy jest sponsor tytularny, a także prezes Polskiej Ligi Koszykówki – to Łukasz Koszarek.
Sezon potrwa najpóźniej do 18 czerwca. Transmisje na antenach sportowych Polsatu i w emocje.tv.
Co jest w tym fachu łatwe, a co trudne?
To na pewno zawód przynoszący olbrzymią satysfakcję, ale trzeba mu podporządkować życie nie tylko własne, ale także rodziny. Koszykówka to nie tylko treningi i mecze, a później powrót do domu. To poświęcenie 24 godziny na dobę. Kariera może trwać kilkanaście lat, ale etap, na którym zarabia się dużo, jest znacznie krótszy. Większość zawodów jest drogą, którą idzie się latami krok po kroku. Sportowiec zaś wspina się mozolnie, osiąga szczyt i staje nad urwiskiem. Drugie życie trzeba zaczynać od zera. Już w trakcie kariery musimy myśleć, co będzie po niej. Mnie udało się skończyć studia pierwszego stopnia, a teraz finiszuję z magisterskimi.
Był pan w 2010 roku młodzieżowym wicemistrzem świata. Czy tamten sukces pomógł podjąć decyzję, aby koszykówka stała się zawodem?
Tak, bo zyskałem przekonanie, że w moich rocznikach zaliczam się do najlepszych nie tylko w Polsce, więc warto poważnie zacząć grać. Uznałem to już nie tylko za marzenie, lecz życiowy cel. Wstąpiłem na profesjonalną ścieżkę. Niczego jednak nie zaniedbywałem, bo w szkole średniej byłem jednym z najlepszych uczniów. Myślałem nawet o studiach prawniczych. Ostatecznie wybrałem ekonomię i w trzy lata zrobiłem licencjat, grając w ekstraklasie. Wiedziałem, że ta wiedza przyda mi się w życiu. Cały czas rozwijam swoje życiowe horyzonty.