Polacy nie byli faworytami Grupy D. W naszej reprezentacji brakuje wielkich gwiazd koszykówki, grających w NBA czy na poziomie Euroligi. Ten, o którym ostatnio było najgłośniej, czyli Jeremy Sochan, nie dostał od San Antonio Spurs zgody na przyjazd na mistrzostwa Europy przed swoim pierwszym sezonem w najlepszej, koszykarskiej lidze świata.
U rywali takich zawodników nie brakuje. Czesi, z którymi Polacy zmierzyli się na otwarcie turnieju mają trzech zawodników z doświadczeniem w NBA. Najbardziej znany jest rozgrywający Tomas Satoransky, który po wielu latach za oceanem wraca do Europy, podobną karierę ma za sobą podkoszowy Jan Vesely, a Vit Krejci walczy o swoje minuty w składzie Oklahoma City Thunder.
O formę Polaków można się było obawiać, bo w ostatnich miesiącach grali w kratkę. Zaprezentowali się słabo w eliminacjach do mistrzostw świata, a w sparingach potrafili przegrać z Ukrainą, czy dostać srogą lekcję koszykówki od Greków i Turków. Na szczęście tym drugim potrafili się w kolejnym meczu zrewanżować, a do tego pokonali Austrię i tylko minimalnie przegrali z silną Chorwacją (w eliminacjach kolejnego EuroBasketu), więc humory poprawiły trochę się poprawiły.
Praca trenera Igora Milicicia zaczęła przynosić efekty, zwłaszcza w grze obronnej, bo Polacy tracili z każdym, kolejnym spotkaniem mniej punktów. W ataku wiele dał powrót do gry po kontuzji AJ Slaughtera, który w każdym spotkaniu gwarantuje zdobycz punktową. Biało-czerwoni zamierzali jednak stawiać na grę zespołową. W meczu z gospodarzami Grupy D widać to było od pierwszych sekund. Polacy świetnie współpracowali, uzupełniali się w obronie, ale też uzupełniali w ataku.
Ponitka, występujący na pozycji rozgrywającego, znakomicie współpracował ze środkowym Aleksandrem Balcerowskim. Ten duet podawał sobie nawzajem piłkę pod koszem i zdobywał dzięki temu łatwe punkty. Ponitka był wszędzie: atakował kosz, rzucał z dystansu, albo walczył pod tablicami o zbiórki. Slaughter imponował łatwością i elegancją rzutu. Wystarczało mu kilka centymetrów wolnej podłogi, by trafić za trzy punkty. Balcerowski imponował nie tylko grą w ataku, ale też walką w obronie z wysokimi i ciężkimi Czechami. Pokazał, że jest w stanie walczyć z zawodnikami grającymi na poziomie NBA. Kiedy musiał odpocząć, to zastępował go Dominik Olejniczak.