Nikt nam nie współczuje

- Znów muszę wziąć na siebie większą odpowiedzialność, ale nie mam z tym problemu. W poszczególnych meczach oddaję więcej rzutów niż wcześniej, na szczęście sporo trafiam - mówi Tim Duncan, lider San Antonio Spurs, jeden z największych gwiazdorów ligi NBA w rozmowie z Marcinem Harasimowiczem

Aktualizacja: 25.11.2008 21:47 Publikacja: 25.11.2008 21:20

Gwiazdor San Antonio rozgrywa 12. sezon w NBA

Gwiazdor San Antonio rozgrywa 12. sezon w NBA

Foto: AP

[b]Rz: San Antonio Spurs nigdy nie grali efektownie, ale wygrywali dzięki świetnej organizacji, zwłaszcza w obronie. To wasz znak firmowy? [/b]

Tim Duncan: Można tak powiedzieć, choć teraz ta organizacja i dyscyplina musi być niemal bezbłędna, bo z powodu kontuzji straciliśmy na pewien czas Manu Ginobilego i Tony’ego Parkera. W ostatnich meczach bronimy znacznie lepiej niż na początku sezonu, kiedy przegraliśmy cztery z pierwszych pięciu spotkań.

[b]Musicie być zadowoleni z siebie, biorąc pod uwagę fakt, że pomimo absencji dwóch wielkich gwiazd notujecie niezły bilans 6-6? [/b]

Zawsze to lepiej, niż być na minusie (śmiech), ale chcemy osiągnąć więcej. Teraz mamy problemy, lecz zapewniam, że nikt w tej lidze nam nie współczuje. Wprost przeciwnie – każdy będzie starał się to wykorzystać.

[b]Większość kibiców zupełnie nie może się oswoić z nowym zespołem Spurs... [/b]

Faktycznie, mamy teraz debiutanta na pozycji rozgrywającego (George Hill), a drugi podstawowy gracz na obwodzie (Roger Mason Jr.) przyszedł do nas dopiero przed rozpoczęciem sezonu. Nagle staliśmy się zespołem młodym, dopiero zbierającym doświadczenie – już nikt nie może powiedzieć, że jesteśmy za starzy. Bruce Bowen dużo z nimi rozmawia, służy radą. Na pewno jednak nie możemy się doczekać momentu, gdy Tony i Manu wrócą do składu.

[b]Młodzi gracze potrzebują cierpliwości? [/b]

Tak, ale to jest lekcja dla obu stron – my także dopiero poznajemy ich mocne strony. Te wszystkie możliwości pokazania się, które dostają ci młodzi chłopcy, zadania na parkiecie, możliwość rywalizowania na takim poziomie, na pewno pomogą im w dłuższej perspektywie.

[b]Czy czuje pan, że odpowiedzialność znów w większej mierze spoczywa na panu?[/b]

Oczywiście. Znów muszę wziąć na siebie większą odpowiedzialność, ale nie mam z tym problemu. W poszczególnych meczach oddaję więcej rzutów niż wcześniej, choć na szczęście sporo trafiam. Muszę skupić się na zdobywaniu punktów bardziej niż w kilku ostatnich latach. Przynajmniej do powrotu moich dwóch kolegów z drużyny.

[b]Znakomicie w San Antonio zaaklimatyzował się Roger Mason Jr., pozyskany latem z Washington Wizards. Trafił decydujący rzut w meczu z Los Angeles Clippers, jest w tym momencie drugim strzelcem zespołu...[/b]

Roger jest wspaniały. On jednak także uczy się naszego systemu, czasem nie wie, co ma zrobić w danym momencie. Niepotrzebnie szuka bardziej skomplikowanych rozwiązań, zamiast po prostu grać w koszykówkę. Czas pracuje jednak także na jego korzyść. Zaczynamy ufać sobie nawzajem. Roger zaskoczył mnie kilka razy, pokazał zagrania, których się po nim nie spodziewałem. Myślę, że gdy Ginobili i Parker wrócą do drużyny, jego rola w zespole będzie nawet ważniejsza. Dostanie więcej wolnego miejsca na parkiecie, podczas gdy defensywa rywali skupi się na Manu lub na Tonym.

[b]Spurs zdobywają mistrzowskie tytuły w cyklu dwuletnim: 2003, 2005, 2007. Zgodnie z prawem serii następny czerwiec w NBA znów powinien należeć do was?[/b]

I tego się trzymajmy! Oczywiście naszym celem w każdym sezonie pozostaje walka o mistrzostwo i nic się w tej kwestii nie zmieniło.

[ramka] [srodtytul]Tim Duncan - Pływak z Wysp Dziewiczych [/srodtytul]

32-letni koszykarz ma w dorobku cztery tytuły mistrza NBA i dwie nagrody MVP sezonu. Przez wielu uważany jest za najlepszego skrzydłowego w historii koszykówki.

Gdy w 1997 roku z pierwszym numerem naboru trafił do San Antonio Spurs, zespół ten z najgorszego szybko stał się jednym z najlepszych w NBA. – Gdy Michael Jordan przestanie grać w koszykówkę, Tim stanie się najlepszym graczem w tej dyscyplinie – przepowiadał David Robinson, z którym Duncan tworzył sławny duet Twin Towers. Słynny „Admirał“ miał rację.

Bez Duncana (jego średnie z kariery to 21,6 pkt, 11,8 zbiórki, 3,1 asysty i 2,4 bloku) trudno sobie wyobrazić sukcesy Spurs. Te ostatnie to zasługa także świetnie współpracujących z nim Francuza Tony’ego Parkera i Argentyńczyka Manu Ginobilego.

Timothy Theodore Duncan urodził się 25 kwietnia 1976 roku na niewielkiej wyspie St. Croix (archipelag Wysp Dziewiczych). W młodości uprawiał... pływanie. Jego starsza siostra Tricia startowała w pływackiej reprezentacji USA na igrzyskach w Seulu, więc postanowił pójść w jej ślady. W 1990 roku należał już do czołówki amerykańskich 14-latków na dystansie 400 metrów stylem dowolnym. Marzył o starcie na igrzyskach w Barcelonie. Plany te zniweczył huragan Hugo, który zniszczył jedyny na wyspie basen o przepisowych wymiarach. To sprawiło, że zainteresował się koszykówką.

[i]m.c. [/i] [/ramka]

[ramka][srodtytul]NBA [/srodtytul]

San Antonio Spurs, już z Manu Ginobilim w składzie, pokonali w Memphis zespół Grizzlies 91:84. To ich piąta wygrana w sześciu ostatnich meczach

Argentyńczyk Ginobili, który z powodu kontuzji odniesionej na igrzyskach w Pekinie nie grał w pierwszych 12 meczach San Antonio, przebywał na parkiecie w Memphis 11.16 min i zdobył w tym czasie 12 punktów.

Najskuteczniejszymi graczami Spurs znów byli George Hill (20 pkt) i Roger Mason (18). Tim Duncan uzyskał 14 pkt, miał 11 zbiórek i cztery bloki.

Zacięty mecz oglądali kibice w Portland, gdzie Trail Blazers zwyciężyli Sacramento Kings 91:90. Goście mieli szansę na wygraną, ale John Salmons (20 pkt) nie trafił na dwie sekundy przed końcem. Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobył Brandon Roy – 28.

Zespół Orlando Magic pokonał u siebie Milwaukee Bucks 108:101. Marcin Gortat, jedyny Polak w NBA, który w poprzednim spotkaniu zespołu z Florydy znalazł się poza składem, tym razem został wpisany do protokołu, ale nie wyszedł na boisko. Najwięcej punktów dla Magic zdobyli Dwight Howard – 24, oraz Hedo Turkoglu i Rashard Lewis – po 22, a dla Bucks Richard Jefferson – 25.

Zespół Orlando z bilansem dziesięciu zwycięstw i czterech porażek zajmuje trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej.

[b]Rz: San Antonio Spurs nigdy nie grali efektownie, ale wygrywali dzięki świetnej organizacji, zwłaszcza w obronie. To wasz znak firmowy? [/b]

Tim Duncan: Można tak powiedzieć, choć teraz ta organizacja i dyscyplina musi być niemal bezbłędna, bo z powodu kontuzji straciliśmy na pewien czas Manu Ginobilego i Tony’ego Parkera. W ostatnich meczach bronimy znacznie lepiej niż na początku sezonu, kiedy przegraliśmy cztery z pierwszych pięciu spotkań.

Pozostało 92% artykułu
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Koszykówka
Wybory w PZKosz. Czas wymazać białe plamy