Trener na ławce nie może być niemową

- Spodziewałem się, że będziemy w czołówce, bo opieramy się przede wszystkim na ciężkiej pracy i głębokiej wierze w to, że z każdym możemy wygrać - mówi Mariusz Karol, trener koszykarzy Polpharmy Starogard Gdański

Publikacja: 01.01.2009 22:25

Mariusz Karol

Mariusz Karol

Foto: KFP

[b]Spodziewał się pan, że po 18 kolejkach będziecie wiceliderem ekstraklasy, tuż za broniącym tytułu Asseco Prokomem Sopot? Przecież w poprzednim sezonie Polpharma spadła z ligi i pozostaje w niej tylko dzięki wykupieniu dzikiej karty. [/b]

[b]Mariusz Karol:[/b] Spodziewałem się, że będziemy w czołówce, bo opieramy się przede wszystkim na ciężkiej pracy i głębokiej wierze w to, że z każdym możemy wygrać. Mam swoją wizję gry i koszykarzy, którym tę wizję wtłaczam do głów. Większość już to zaaprobowała. Zawodnicy podążają za mną. Jest nam coraz trudniej, bo wszyscy oglądają wideo z naszych meczów, analizują nasz system. Wygrana z liderem, którym do niedawna byliśmy, dodaje prestiżu.

[b]Tuż przed świętami humory popsuła nieco porażka z AZS w Koszalinie?[/b]

Nie zmąciło to naszych świątecznych nastrojów. Jesteśmy zadowoleni z naszych wyników na koniec roku. Teraz zawodnicy są na zasłużonym odpoczynku. Przed nami ważna część sezonu. Będziemy walczyć o pozycje 1-4, aby uniknąć kary, jaką Liga nałożyła na drużyny, które na koniec sezonu zasadniczego zajmą świetne pozycje 5-8, nakazując im grać w pre play-off.

[b]Aż pięciu zawodników przeprowadził pan do Starogardu z Basketu Kwidzyń, poprzedniego klubu, w którym pan pracował.[/b]

Wszyscy mówią, że ja ich ciągnę za sobą, ale to nie tak. Po prostu chcą u mnie grać. Jedynie dwóch z tej piątki powiedziało „tak” w ciągu sekundy, gdy do nich zadzwoniłem: Courtney Eldridge i Wojtek Żurawski. Michael Hicks zastanawiał się miesiąc, chociaż jego amerykański agent wiedział od razu, że jeśli będzie u mnie grał, będzie się rozwijał. To on przekonał Mike’a. Z Mujo Tuljkoviciem przepychanka trwała trzy miesiące, bo chodziło o pieniądze, czyli on też aż tak bardzo mnie nie kocha. A Erick Barkley? Ni z stąd, ni z owąd przyjechał do nas na dwa dni przed rozpoczęciem ligi.

[b]Jeszcze rok temu temu nie miał pan dobrej prasy...[/b]

Tak. Od momentu, gdy otwarcie powiedziałem, co chcę osiągnąć w koszykówce, a mierzę najwyżej. To się ludziom nie podoba. Taka jest polska mentalność.

[b]Razem ze swoim asystentem Romanem Olszewskim był pan na ligowym meczu Polonii z Kotwicą Kołobrzeg w Warszawie. Tamte obserwacje pomogły wygrać ze stołecznym zespołem w tej samej hali na Kole po dwóch tygodniach?[/b]

Zdecydowanie. Widzieliśmy z bliska twarze, wszystko to, czego się nie zobaczy w telewizji ani na wideo. Ale już wtedy wiedziałem, że Polonia będzie innym zespołem. I rzeczywiście, przeciwko Polpharmie walczyła w obronie jak nigdy przedtem. Tacy zawodnicy jak Mike Ansley czy Przemek Frasunkiewicz byli mocno zmobilizowani.

[b]Z trenerem Polonii Wojciechem Kamińskim macie wspólne momenty w sportowym życiorysie.[/b]

Pamiętam, że przegrałem z Wojtkiem wygrany mecz o trzecie miejsce w lidze, w którym do przerwy prowadziliśmy 13 punktami, ale nie chcę tego wspominać. Potem on zastąpił mnie w Turowie, ale nie był to jego pomysł tylko prezesa Zbigniewa Kamińskiego. No i jeszcze wcześniej, w Sopocie, Wojtek był zawodnikiem zespołu Trefla, ja asystentem trenera Adama Ziemińskiego, gdy zdobywaliśmy razem awans do ekstraklasy.

[b]Wcześniej był pan w sztabie szkoleniowym, który wywalczył mistrzostwo Polski z kobietami. [/b]

To była moja pierwsza praca. Z trenerem Tadeuszem Hucińskim wywalczyliśmy pierwszy tytuł dla Warty Gdynia, wygrywając w finale z ŁKS-em Łódź.

[b]Można powiedzieć, że jest pan trenerem-wędrowniczkiem. Zaliczył pan wiele klubów, pracował z wieloma trenerami. Od kogo najwięcej się pan nauczył?[/b]

To że wędruję po kraju, nie zależy ode mnie. Inni ludzie tym sterują. Cieszę się, że dziś jestem w Starogardzie Gdańskim, że spotkałem na swojej drodze ludzi, którzy we mnie wierzą - chyba pierwszy raz tak się zdarzyło. Mam nadzieję, że drużyna nadal będzie się rozwijać. Współpracowałem z wieloma trenerami - Hucińskim, Kijewskim, Służałkiem, Konieckim, Aleksandrowiczem, Koziorowiczem i od każdego czegoś się nauczyłem. To nieocenione.

[b]Jak jest pana recepta na sukces?[/b]

Jeden z dziennikarzy powiedział niedawno, że moje drużyny grają prostą koszykówkę: wszyscy mają mocno bronić, a Amerykanie robią, co chcą. To bzdura. oni też mają obowiązki w defensywie. My dużo pracujemy nad obroną w sensie taktycznym i psychologicznym. Może nawet psychologia jest dużo ważniejsza niż sama taktyka. Nie wszyscy w mojej drużynie są urodzonymi obrońcami, ale staram się wszystkich na tę drogę naprowadzić. To dla mnie najważniejsze. Najważniejsze jest odpowiednie podejście do zawodnika. Podczas meczu z Polonią w Warszawie długo nam nie szło. Nie trafialiśmy z dystansu. Najlepszy strzelec Michael Hicks nie mógł złapać rytmu. Gdy go zmieniałem, siadał na ławce obrażony, po chwili wracał na parkiet i nadal nic się nie udawało. Podchodziłem do niego i mówiłem: „Stary, ja w ciebie wierzę, masz tu się nie obrażać, bo za chwilę znowu wejdziesz na boisko”. W końcu zaskoczył i w najważniejszym momencie jego rzuty przybliżyły nas do dogrywki. Wzajemne zaufanie to bardzo ważny aspekt w grach zespołowych. Ja wierzę w swoich graczy i oczekuję, że oni będą coraz bardziej ufać moim koncepcjom.

[b]Trener Turowa Zgorzelec Saso Filipovski po przegranym meczu w Koszalinie uderzył kibica. Czy panu mogłaby się zdarzyć podobna sytuacja?[/b]

Wielokrotnie byłem obrażany, ale, w przeciwieństwie do Saso, ja ignoruję ludzi, którzy w ten sposób mnie traktują. Inna sprawa to drakońskie kary nałożone w tym sezonie przez PLK na trenerów i zawodników. Mając rodzinę, dzieci, nie mogę sobie pozwolić na to, że ktoś mnie obciąża jakąś grzywną. W ubiegłym roku byłem ukarany za dwa przewinienia techniczne na przestrzeni trzech miesięcy. Akurat wtedy zapłacił za mnie klub - Basket Kwidzyn. Nie wyobrażam sobie jednak, by trener pozostawał niemy przy ławce rezerwowych. Faul techniczny dla szkoleniowca też jest jakąś formą gry. Czasami powoduje zmianę obrazu sędziowania, czasem mobilizuje zawodników. Nie może być tak, że zostaję pozbawiony tego oręża, że przestanę dyskutować z sędziami, bo wisi nade mną kosmiczna kara.

[b]Jaka to kara?[/b]

Dwa tysiące złotych. To kwota niewspółmierna do czynu. Przy moich zarobkach, nie stać mnie na płacenie takich kwot.

[b]Najbardziej doświadczony koszykarz polskiej ligi Mike Ansley powiedział, że jest pan jednym z najlepszych polskich trenerów i widzi pana pracującego w klubie zagranicznym. Jest pan przygotowany na przeprowadzkę?[/b]

Tak, jestem gotowy na podjęcie pracy w każdym klubie. W moim przypadku nie istnieje bariera językowa ani obawa, że sobie nie poradzę. [ramka][b]Mariusz Karol[/b], ur. 8 maja 1967. Pracował w Warcie Gdynia (kobiety), Prokomie Treflu Sopot, Unii Tarnów, Wiśle Kraków, Turowie Zgorzelec, Kotwicy Kołobrzeg i Baskecie Kwidzyn. [/ramka]

[b]Spodziewał się pan, że po 18 kolejkach będziecie wiceliderem ekstraklasy, tuż za broniącym tytułu Asseco Prokomem Sopot? Przecież w poprzednim sezonie Polpharma spadła z ligi i pozostaje w niej tylko dzięki wykupieniu dzikiej karty. [/b]

[b]Mariusz Karol:[/b] Spodziewałem się, że będziemy w czołówce, bo opieramy się przede wszystkim na ciężkiej pracy i głębokiej wierze w to, że z każdym możemy wygrać. Mam swoją wizję gry i koszykarzy, którym tę wizję wtłaczam do głów. Większość już to zaaprobowała. Zawodnicy podążają za mną. Jest nam coraz trudniej, bo wszyscy oglądają wideo z naszych meczów, analizują nasz system. Wygrana z liderem, którym do niedawna byliśmy, dodaje prestiżu.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Koszykówka
Gwiazdy NBA w Polsce. Atrakcyjne losowanie reprezentacji Polski
Koszykówka
Eurobaskiet 2025. Mural w Katowicach czeka na medal
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?