Najlepszym graczem finałów został Amerykanin Qyntel Woods, który w finałowej serii zdobywał średnio 21,4 pkt i miał 7,2 zbiórki. Z taką samą łatwością zdobywał punkty spod kosza, jak i z dystansu. To głównie dzięki niemu oraz kapitanowi zespołu Davidowi Loganowi (17 pkt, 5 zb.) Prokom wysoko wygrał decydujący mecz, który początkowo wcale nie układał się po myśli trenera Tomasa Pacesasa.
Turów postawił twarde warunki. W 6. minucie prowadził nawet 18:4. Losy meczu odmieniły się w drugiej kwarcie, w której Turów grał praktycznie w czwórkę, gdyż przebywający z obowiązku na boisku młodzieżowiec Bartosz Bochno nie dorównywał umiejętnościami kolegom. Fragment między 12. a 18. minutą Prokom wygrał 17:3 i prowadzenia nie oddał do końca. Po przerwie Turów walczył ambitnie, ale przy znakomitej dyspozycji Woodsa, do którego po przerwie dostroili się wszyscy w zespole, nie miał szans na przedłużenie finałowej rywalizacji.
Trener Pacesas pierwszy raz uśmiechnął się, gdy dziękował za grę Woodsowi, który schodził z boiska na 3.09 minuty przed końcem meczu z dorobkiem 28 punktów, 9 zbiórek i 6 asyst, przy prowadzeniu Prokomu 88:69. Nic złego nie mogło już się wydarzyć. Za chwilę pod sufit Hali Stulecia w Sopocie pofrunęły żółto-czarne balony, a cieszący się na środku parkietu mistrzowie Polski zaczęli otwierać szampany.
Zdobywając szóste kolejne mistrzostwo koszykarze z Sopotu poprawili rekord Śląska Wrocław, który w latach 1998 – 2002 triumfował pięć razy z rzędu. Medale i puchar odbierali na tle wstawionego na boisko banera z napisem: „6 – to be continued”.
„Kolejne mistrzowskie tytuły coraz lepiej smakują” – powiedział „Rz” prezes rady nadzorczej Asseco Prokom i wieloletni sponsor klubu Ryszard Krauze. „Będziemy się starać je kontynuować. Bez względu na rodzaj mojego zaangażowania, serce mam zawsze tutaj, na parkiecie do koszykówki. Czy będzie więcej pieniędzy na drużynę? Na razie nie mówmy o planach na przyszłość. Musimy usiąść i pogadać w gronie wszystkich sponsorów. Cieszę się, że teraz jesteśmy w większej grupie. Będzie łatwiej. Zawodnika takiego jak Qyntel Woods jeszcze nie widziałem w polskiej drużynie.”