Polscy koszykarze przegrali mecz z reprezentacją Słowenii 60:76 (17:11, 12:20, 11:22, 20:23) w meczu grupy F drugiej rundy mistrzostw Europy koszykarzy.
W poprzednich meczach biało-czerwoni przegrali z Turcją i Serbią.
Przed spotkaniem w Łodzi Słoweńcy stawiani byli w roli faworytów. Komentujący mecze EuroBasketu zawodnik Toronto Raptors Jose Calderon (nie gra w reprezentacji Hiszpanii z powodu kontuzji) z niecierpliwością czekał na mecz Polaków. "Słowenia gra jak na razie doskonale, ale Polska ma dobrych koszykarzy, no i doping wspaniałych kibiców" - mówił Calderon. Doping fanów nie zdołał jednak przechylić szali zwycięstwa na korzyść biało-czerwonych.
Polacy rozpoczęli w mocno zmienionym składzie z Krzysztofem Roszykiem i Szymonem Szewczykiem. Z żelaznej piątki pozostali jedynie Krzysztof Szubarga, Marcin Gortat i David Logan. Biało-czerwoni grali agresywnie, a rywale byli nieco rozkojarzeni, bo piłka wypadała im z rąk nawet gdy w pobliżu nie było polskich zawodników. Akcje Szewczyka i Logana spowodowały, że po pięciu minutach podopieczni Muli Katzurina prowadzili 8:4. Gdy na parkiecie pojawili się Łukasz Koszarek i Michał Chyliński, tempo gry biało-czerwonych znacznie wzrosło. Pierwszą kwartę Polacy wygrali 17:11.
Fatalny był jednak początek drugiej kwarty. Gortat raz za razem pudłował spod kosza (w pierwszej połowie trafił tylko raz na siedem prób), proste błędy popełniali rozgrywający. Strefa Słowenii utrudniała skutecznie zdobywanie punktów. W 17. minucie rywale uzyskali najwyższą przewagę w tej części gry - 29:22. Gortat usiadł na ławce, a Polacy... zaczęli odrabiać straty. Na 60 sekund przed końcem drugiej kwarty po koszu Szewczyka był remis 29:29.