Anwil pierwszy raz od trzech lat wygrał u siebie z Turowem dzięki dwóm celnym rzutom z dystansu Andrzeja Pluty w przedostatniej minucie. Po akcjach 35-letniego weterana na 60 sekund przed końcem włocławianie prowadzili 76:72 i nie pozwolili sobie odebrać zwycięstwa, chociaż rywale mieli jeszcze kilka szans na odwrócenie losów meczu.
Debiut Andreja Urlepa, który w czwartek zastąpił w Turowie Saszę Obradovicia, nie udał się, ale już w sobotę w grze zespołu ze Zgorzelca widać było rękę nowego szkoleniowca. Przed rokiem było podobnie. Słoweniec objął ostatni w tabeli Basket Kwidzyn, przegrał pierwsze spotkanie, by zaraz potem rozpocząć serię zwycięstw, która dała drużynie awans do play-off.
Bardzo dobrze, że najbardziej utytułowany szkoleniowiec polskiej koszykówki w ostatnich latach (cztery mistrzowskie tytuły ze Śląskiem Wrocław, jeden z Anwilem, kilkakrotnie miejsca na podium) wrócił do naszej ekstraklasy. Urlep był też tym trenerem, który po dziesięciu latach niemożności awansował z reprezentacją Polski do finałów mistrzostw Europy 2007. Jego drużyna, mimo ogromnego osłabienia kontuzjami, nie przyniosła nam w Hiszpanii wstydu. Prezes PZKosz Roman Ludwiczuk nie miał do tamtej ekipy żadnych zastrzeżeń, ale, nie wiedzieć czemu, nie podpisał z Urlepem nowego kontraktu, nie pozwolił mu kontynuować z kadrą dobrze zaczętej pracy.
Dziś ta decyzja to wyrzut sumienia prezesa, który po mało satysfakcjonujących wrześniowych mistrzostwach Europy w Polsce szuka kolejnego, trzeciego już w trakcie trzech lat, trenera dla reprezentacji. Lider tabeli Asseco Prokom Gdynia, wygrywając w Słupsku z Energą Czarnymi 79:68, przedłużył serię kolejnych zwycięstw do jedenastu i utrzymał prowadzenie w tabeli. Mecz w hali Gryfia bynajmniej nie był odpoczynkiem dla obrońców tytułu, którym przydałoby się trochę relaksu przed czekającym go już w środę pojedynkiem w Eurolidze z Realem Madryt w Gdyni. Rywale postawili jednak twarde warunki. O wygranej zespołu trenera Tomasa Pacesasa decydowała dopiero czwarta kwarta.
Piątej porażki z rzędu doznała Kotwica Kołobrzeg, która tym razem uległa na własnym parkiecie beniaminkowi Stali Stalowa Wola 77:84. Największy udział w zwycięstwie mieli Michał Wołoszyn, który trafił 6 z 8 rzutów za trzy punkty i Amerykanin David Godbold, który nie pomylił się w żadnej z czterech prób rzutów zza linii 6,25 m.