Pierwszą w tych rozgrywkach wygraną drużyna trenera Tomasa Pacesasa wyszarpała determinacją w obronie i heroiczną walką w decydującej czwartej kwarcie, w której bohater zespołu środkowy Ratko Varda zdobył 12 ze swoich 14 punktów.
Szkoda tylko, że zabrakło im koncentracji w ostatnich sekundach meczu, gdy pozwolili na oddanie celnego rzutu z dystansu Siergiejowi Moni. W Chimkach zespół z Gdyni przegrał 76:82 i rywale są lepsi w bilansie dwóch spotkań, co może mieć znaczenie w rywalizacji o miejsce w czołowej czwórce, dające awans do fazy Top 16. Na razie zajmujący ostatnie miejsce w tabeli Asseco Prokom zbliżył się do Chimek na odległość jednej wygranej, ale przy bezpośrednim porównywaniu tych zespołów musi mieć od rywali spod Moskwy o jedną wygraną więcej.
76 punktów zdobyte przez gdynian w inauguracyjnym meczu w Chimkach to ich najlepsze osiągnięcie w trakcie regulaminowego czasu gry we wszystkich dotychczasowych meczach w Eurolidze. W środę we własnej hali tego rekordu nie poprawili, ale 71 punktów wystarczyło, by pokonać rywali. Bo drużyna Pacesasa, jeśli wygrywa w tym sezonie, to głównie obroną.
Tak też było w trzecim w sezonie meczu z Chimkami (Prokom przegrał z tym zespołem także w wyjazdowym meczu Zjednoczonej Ligi VTB). Dla gdynian była to walka o zachowanie szans awansu do fazy Top 16, ale dla kilku zawodników Asseco - także walka o utrzymanie posady w gdyńskim klubie. Wiele do myślenia będzie miał na przykład Mike Wilks, który jako jedyny nie wyszedł w środę na boisko. Na pozycji rozgrywającego zastępował go dość nieoczekiwanie Courtney Eldridge.
Amerykanin, który miał w Gdyni występować tylko w rozgrywkach krajowych, okazał się niespodziewanym jokerem. W debiucie w Eurolidze grał blisko 17 minut, zdobył 7 punktów, miał zbiórkę i asystę, a przede wszystkim mocno utrudniał grę rozgrywającemu Chimek Raulowi Lopezowi.