Nie ma drugiego miasta w Polsce, które tak mocno żyłoby koszykówką. Mieszkańcy pasjonują się tym sportem, rozmawiają o nim, a zawodnicy są lokalnymi bohaterami. Do Hali Mistrzów przychodzi się całymi rodzinami, obowiązkowo w białej koszulce, i głośno krzyczy, bo wsparcie trybun jest najważniejsze. Na wyjazdach też, więc do Gdyni czy do Torunia jeździły setki kibiców Anwilu. Klub szacował, że na jedno ze spotkań finałowych wybrało się aż 2,5 tysiąca fanów. Anwil jest aktywny w mediach społecznościowych, organizuje akcje marketingowe.
Odrobić straty
Złoty medal w tym roku smakuje chyba jeszcze lepiej niż na zakończenie poprzedniego sezonu, bo został wywalczony mimo kontuzji, które prześladowały drużynę: najpierw ze składu wypadł środkowy Josip Sobin, a w finale więzadła w kolanie zerwał Michał Ignerski.
W dodatku złoto trzeba było wyrwać po ciężkiej walce: najpierw w półfinale z Arką Gdynia, gdzie rywale prowadzili już 2-0 w rywalizacji do trzech zwycięstw, a potem w finale przeciwko Polskiemu Cukrowi Toruń. Decydujące zwycięstwo zawodnicy Igora Milicicia odnieśli na wyjeździe.
Dla trenera, który pochodzi z Chorwacji, a Polska to jego ojczyzna z wyboru, to już trzecie mistrzostwo, które wywalczył we Włocławku. Za pierwszym razem jako zawodnik w 2003 roku, a teraz jako trener. Początków w roli szkoleniowca na Kujawach nie miał łatwych. Przyszedł do Anwilu, który odradzał się po kłopotach organizacyjnych i sportowych. W pierwszym sezonie wywalczył czwarte miejsce, potem odpadł w pierwszej rundzie play-off, ale dostał kredyt zaufania i spłacił go z nawiązką.
Zrzutka na Almeidę
Nie boi się odważnych decyzji. Po zakończeniu finału opowiadał, jak zmienił sposób obrony zagrywek Polskiego Cukru, przez co odebrał rywalom ich największe atuty, czyli zdobywanie punktów spod kosza. W połowie sezonu zagrał jeszcze odważniej. Dokonał w składzie rewolucji: oddał trzech ważnych graczy, m.in. Mateusza Kostrzewskiego i Nikolę Markovicia, a sprowadził dwóch zawodników po kontuzjach: Olka Czyża i przede wszystkim Ivana Almeidę. To był strzał w dziesiątkę.