Zaczęło się na ulicach, w parkach i na placach: Nowego Jorku, Chicago, Los Angeles. Kto oglądał amerykańskie filmy z lat 90., choćby „Biali nie potrafią skakać", w którymgłówne role zagrali Woody Harrelson i Wesley Snipes, ten na pewno kojarzy mecze streetballowe. Bierzesz piłkę, zbierasz kolegów, rzucasz wyzwanie. Biegniesz, rzucasz, patrzysz w oczy, coś tam gadasz, by wytrącić rywala z równowagi. Czasem mówili o tym „brudny basket".
Pojawiały się turnieje, a teraz to już pełnoprawna dyscyplina, na tyle popularna, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski włączył ją do programu igrzysk w Tokio (2020). To przesądza, że koszykówka 3x3 przestała być uliczną zabawą, a stała się sportem, w którym pojawiają się coraz większe pieniądze i lepsi zawodnicy.
12 sekund na akcję
To gra widowiskowa, cały czas coś się dzieje, nie ma przestojów. Mecze trwają po 10 minut czystej gry, na rozegranie akcji jest 12 sekund, czyli o połowę mniej niż w tradycyjnej koszykówce, rzuca się do jednego kosza, na mniejszym placu. Jest dużo pojedynków, biegania, rzutów z dystansu i spod kosza. Rzadziej rzuca się z półdystansu, bo się to nie opłaca.
Basket trzyosobowy cały czas czeka na to, żeby obudować go badaniami i wiedzą. Warto więc się ścigać, być w czołówce, zanim zrobią to inni, choćby Amerykanie, którzy mają ogromny potencjał. W 2016 roku były prowadzone badania, które pokazywały, że zawodnicy grają przez cały czas z tętnem na poziomie 166–170. Jak się do takiego wysiłku przygotować?
„Mamy więcej pracy beztlenowej, bo to jest 10 minut meczu, ale na większej intensywności. Biegaliśmy w sport testerach, staramy się opracować trening, który pozwoli się lepiej przygotować. Badali nas na mistrzowskich imprezach. Pobierali krew i pokazywali stężenie mleczanu i porównanie do klasycznej koszykówki – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Renkiel, trener reprezentacji Polski.