Do pierwszego meczu w MŚ zostały tylko dwa tygodnie...
Mike Taylor: Tak, ale nie czujemy rosnącej presji. Uważam, że pojawia się ona wtedy, gdy nie jesteś dobrze przygotowany. Jeśli mocno i sumiennie trenujesz, to lepiej mówić o tym, że otwiera się szansa. Taką mam mentalność i podejście do życia. Jesteśmy zjednoczeni, nie ma problemów, napięć, możemy się skupić na treningach. Teraz gramy w turniejach towarzyskich, które są ważnym etapem przygotowań. Jeśli już, to jestem podekscytowany.
Polska koszykówka czeka na sukces, który pomoże wypromować dyscyplinę. To chyba trochę ciąży?
Nie zapominajmy, że my już odnieśliśmy sukces. To dopiero drugie mistrzostwa świata, w których zagra Polska, w dodatku po 52 latach przerwy. W Chinach czeka na nas szansa i tylko od nas zależy, co z nią zrobimy. Pamiętajmy, że popularność koszykówki nie zależy tylko od reprezentacji. Możemy osiągnąć niezły wynik, ale potem trzeba iść za ciosem. Uważam, że w Polskim Związku Koszykówki jest wielu ludzi, którzy ciężko nad tym pracują.
Obóz mieliście w Wałbrzychu, z dala od mediów i kibiców. Sporo sparingów gracie za granicą. To pomaga się odciąć?