Kluczem do zwycięstwa "Wojowników" w Cleveland okazała się zmiana w wyjściowej piątce zespołu dokonana przez trenera Steve'a Kerra. W miejsce australijskiego środkowego Andrew Boguta wprowadził on skrzydłowego Andre Iguodalę.
Przyspieszyło to grę najlepszego zespołu w sezonie zasadniczym i poprawiło jego efektywność w ataku.

Iguodala kolejne 758 spotkań w karierze zawsze rozpoczynał w pierwszej piątce. Dopiero u trenera Kerra stał się zawodnikiem rezerwowym. Do czwartku ani razu tym sezonie nie znalazł się w wyjściowym składzie. Gdy wreszcie rozpoczął mecz od pierwszej minuty, pokazał, że warto na niego stawiać.

Grając 39 minut zdobył 22 punkty - najwięcej w sezonie - i miał osiem zbiórek. Trafiał w ważnych momentach, także z dystansu (4/9 za trzy punkty) i dobrze bronił przeciwko LeBronowi Jamesowi.

Oprócz niego najwięcej punktów dla gości zdobyli Stephen Curry - także 22, Draymond Green - 17 i Harrison Barnes - 14.

W zespole "Kawalerzystów" wyróżnił się rosyjski środkowy Timofiej Mozgow, który także rozegrał swój najlepszy w sezonie mecz w ataku, zdobywając 28 pkt i 10 zb. Słabiej tym razem wypadli bohaterowie poprzednich, zwycięskich spotkań zespołu ze stanu Ohio.

LeBron James, który w trzech poprzednich meczach zdobywał średnio 41 pkt, tym razem uzyskał 20, ale był bliski triple-double, bo miał także 12 zbiórek i osiem asyst. Trafił jednak tylko siedem z 22 rzutów z gry i jeden z pięciu wolnych. W czwartej kwarcie nie powiększył swojego dorobku. W drugiej na chwilę musiał opuścić boisko, gdy tamowano mu krwotok z rozciętej głowy, wywołany zderzeniem z kamerą za koszem rywali.

Waleczny australijski rozgrywający Matthew Dellavedova, zmęczony poprzednimi meczami, uzyskał 10 pkt i cztery asysty. W trakcie spotkania dokuczały mu skurcze i masowano mu nogi, gdy odpoczywał na ławce. Tristan Thompson dorzucił dla Cleveland 12 pkt i 13 zb.

Tylko początek był udany dla gospodarzy, którzy po pierwszych akcjach prowadzili 7:0. Warriors wyrównali jeszcze w pierwszej kwarcie, a zakończyli ją przy korzystnym dla siebie wyniku 31:24.

Do końca spotkania już nie oddali prowadzenia, które w drugiej odsłonie wzrosło do różnicy 15 punktów (48:33). Po przerwie Cavaliers rzucili się do odrabiania strat. W końcówce trzeciej kwarty zmniejszyli je do trzech punktów (62:65, 70:73), ale to było wszystko, na co pozwolili tego dnia rywale.

Dziewięć kolejnych punktów zdobytych przez Warriors na przełomie trzeciej i czwartej odsłony dało im prowadzenie 82:70 i kontrolę nad meczem. W ostatnich minutach ich przewaga wzrosła nawet do 23 punktów (102:79). W decydującej kwarcie drużyna trenera Davida Blatta trafiła tylko dwa z 18 rzutów z gry (w całym meczu 33 procent skuteczności wobec 47 rywali).
Zespół Golden State nie przegrał w tym sezonie trzech kolejnych spotkań i uniknął tego także w bardzo ważnym meczu finału. Wcześniej, w drugiej rundzie play off był już w takiej sytuacji, gdy przegrywał z Memphis Grizzlies 1-2, po czym wygrał trzy mecze z rzędu i wyeliminował rywali 4-2.

Teraz może powtórzyć ten wyczyn w rywalizacji z Cavaliers i sięgnąć po tytuł.
Piąte spotkanie finału odbędzie się w niedzielę w Oakland. Dwa pierwsze kończyły się tu dogrywkami.