Szalony koniec marcowego szaleństwa

Miliard dolarów został w sejfie. Po raz kolejny nikt nie odgadł pełnej tabeli wyników finałów akademickiej ligi koszykarskiej znanych jako NCAA March Madness.

Publikacja: 05.04.2016 16:11

Nawet jeśli nagroda ufundowana kilka lat temu przez korporację finansową Quicken Loans, wciąż pozostaje nieosiągalna, takich emocji kibice koszykówki nie mieli od dawna. Trzy tygodnie finałowych zmagań w akademickiej lidze koszykówki rozstrzygnął jeden rzut. Równo z końcową syreną Kris Jenkins z uniwersytetu Villanova pogrążył w rozpaczy zespół i fanów North Carolina. W tym najważniejszego z nich, śledzącego mecz z trybun stadionu w Houston Michaela Jordana, który 34 lata wcześniej poprowadził drużynę z Północnej Karoliny do mistrzostwa kraju. Tamten mecz też rozstrzygnął jeden punkt i ostatni rzut 19-letniego wówczas Jordana. A towarzystwo Jordan miał przednie, z przyszłymi gwiazdami Los Angeles Lakers - Jamesem Worthy’m i Samem Perkinsem na czele. Ale i przeciwników nie od parady – dowodzonych przez legendarnego później centra Patricka Ewinga.

Jenkins, choć koszykarzem jest niesamowitym, drugim Jordanem raczej nie będzie. Ba, może nigdy w NBA nie zagrać. Nawet po serii niesamowitych spotkań i rzucie, który dał drużynie z niewielkiego uniwersytetu z przedmieść Filadelfii mistrzostwo, nie ma gwarancji, że trafi na parkiety najlepszej  ligi świata. Znane portale typujące kolejność draftów, takie jak nbadraft.net czy draftexpress.com, nie widzą go w gronie 60 zawodników, których kluby NBA mogą wybrać w tym lub przyszłym drafcie. 

Akademicka liga NCAA wciąż pozostaje największym zagłębiem talentów NBA i to pomimo inwazji świetnych graczy z Francji czy Hiszpanii. Odkąd kluby NBA nie mogą już wybierać w drafcie graczy bezpośrednio ze szkół średnich, to właśnie z NCAA pochodzą najwięksi z wielkich. Obecne gwiazdy pierwszej wielkości przeszły taką drogę, często nie zaznając nawet smaku wieńczącego March Madness Final Four: Stephen Curry grał w drużynie niewielkiego uniwersytetu Davidson, James Harden z Arizona State dobrnął ledwie do drugiej rundy rozgrywek, podobnie jak Kevin Durant w barwach Texas Longhorns.

 

Koszykarze, którzy w tym roku mogą pójść w ich ślady, też sukcesów w akademickim sporcie nie odnieśli. Typowani na największe gwiazdy swojego pokolenia Ben Simmons z LSU i Brandon Ingram ze słynnego uniwersytetu Duke, nie mają powodów do dumy. LSU nie weszło nawet do grona 68 zespołów, które wzięły udział w Final Four, zajmując w swojej konferencji ledwie piąte miejsce, a Duke polegli w trzeciej rundzie znanej jako Sweet 16, przegrywając wyraźnie z ekipą Oregonu. Ale to oni dwaj są najbliżej NBA i modelu koszykarza idealnego, który rzuca jak zaprogramowana maszyna, a jednocześnie zbiera, broni, blokuje, podaje. I najlepiej, gdyby miał około 210 cm wzrostu. Simmons i Ingram to gracze dający największą nadzieję na realizację tego marzenia, łączą zalety Dirka Nowitzkiego i Kevina Duranta.

Ale wcale nie musi tak być. Anthony Bennett na uniwersytecie z Las Vegas (UNLV), wyczyniał rzeczy niespotykane,  w 2013 r. wybrano go z pierwszym numerem draftu NBA, ale stał się graczem drugiego, a nawet trzeciego planu w NBA.

O talent w NCAA nie jest trudno. Większość graczy z drużyn, które dotarły do ćwierćfinałów ligi akademickiej, to nieprzeciętni atleci. NCAA zmieniła się pod dyktando NBA, koszykówka akademicka stała się szybsza i bardziej nastawiona na rzuty za trzy. Zwycięski rzut z meczu finałowego, równie dobrze mógłby wykonać jeden z kolegów Krisa Jenkinsa – Ryan Arcidiacono, Phil Booth czy Josh Hart.

Dwa dni wcześniej to ten ostatni był bohaterem Villanovy, prowadząc ją w półfinale do niespodziewanego zwycięstwa nad Oklahoma Sooners. Niespodziewanego nie tylko dlatego, że Sooners byli faworytem, ale też dlatego, że przegrali mecz 44 punktami – to najwyższa porażka w Final Four NCAA w 77-letniej historii rozgrywek. Nie pomogło to, że gwiazdą Oklahomy jest Buddy Hield, któremu najbliżej do Stephena Curry ze wszystkich akademickich graczy. 

 

Nawet jeśli nagroda ufundowana kilka lat temu przez korporację finansową Quicken Loans, wciąż pozostaje nieosiągalna, takich emocji kibice koszykówki nie mieli od dawna. Trzy tygodnie finałowych zmagań w akademickiej lidze koszykówki rozstrzygnął jeden rzut. Równo z końcową syreną Kris Jenkins z uniwersytetu Villanova pogrążył w rozpaczy zespół i fanów North Carolina. W tym najważniejszego z nich, śledzącego mecz z trybun stadionu w Houston Michaela Jordana, który 34 lata wcześniej poprowadził drużynę z Północnej Karoliny do mistrzostwa kraju. Tamten mecz też rozstrzygnął jeden punkt i ostatni rzut 19-letniego wówczas Jordana. A towarzystwo Jordan miał przednie, z przyszłymi gwiazdami Los Angeles Lakers - Jamesem Worthy’m i Samem Perkinsem na czele. Ale i przeciwników nie od parady – dowodzonych przez legendarnego później centra Patricka Ewinga.

Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką