W Toruniu niespodziewanie ulegli Białorusinom aż 57:76 i o bilet na EuroBasket muszą martwić się do ostatniego spotkania eliminacji.
Do tej pory Polacy w grupie byli niepokonani. Wygrali cztery mecze – dwa z najsłabszą Portugalią i po jednym z Estonią i Białorusią. Zwycięstwo w Mińsku było okazałe, zespół Mike’a Taylora wygrał tam aż 97:79. W środę w Toruniu role się odwróciły – europejski słabeusz bez problemu ograł stłamszonych gospodarzy aż 19 punktami.
– To był nasz najsłabszy tegoroczny mecz. Szkoda, bo zarazem był najważniejszy. Musimy szybko o nim zapomnieć, za trzy dni czeka nas kolejny, tym razem już naprawdę kluczowy – powiedział kapitan reprezentacji Polski Adam Waczyński.
Polacy z bilansem 4-1 wciąż są na pierwszym miejscu w grupie. Jeśli wygrają w sobotę z Estonią, bez względu na wynik meczu Portugalii z Białorusią zapewnią sobie awans na EuroBasket. Jeśli jednak Białoruś pokona Portugalię, a my przegramy w Tartu co najmniej piętnastoma punktami, spadniemy na trzecie miejsce i na mistrzostwa nie pojedziemy.
To czarny scenariusz, który trudno sobie wyobrazić. Ale mimo wszystko scenariusz realny.
W Toruniu drużyna Mike’a Taylora wypadła blado. Polacy wyglądali na zdekoncentrowanych, nie trafiali łatwych rzutów, w obronie byli zdecydowanie wolniejsi od Białorusinów. – Polacy dali nam szansę, a my ją wykorzystaliśmy – powiedział po meczu rzucający Aleksander Kudriawcew.