Występ na mistrzostwach świata w Chinach okazał się sukcesem. Przed rozpoczęciem turnieju chyba nikt nie spodziewał się awansu do czołowej ósemki i zaciętego meczu z Hiszpanią o półfinał. Na deser, w meczu o siódmą pozycję, Polacy dostali możliwość zmierzenia się z reprezentacją USA. Zawodnicy Taylora przegrali, ale za swoją postawę zebrali zasłużone brawa.
Nic dziwnego, że Polski Związek Koszykówki (PZKosz) zdecydował się na przedłużenie kontraktu z amerykańskim szkoleniowcem. Taylor pracuje już w Polsce długo, objął reprezentację w 2014 r. (po nieudanym EuroBaskecie 2013). Dwa razy wywalczył awans na mistrzostwa Europy, a w 2015 r. dotarł nawet do 1/8 finału, gdzie za silni okazali się późniejsi mistrzowie – Hiszpanie.
– Tak długa praca z reprezentacją Polski znaczy dla mnie bardzo dużo. Nie dałoby się tego osiągnąć bez sukcesów na parkiecie i dobrych relacji z ludźmi. Jestem wdzięczny za wsparcie federacji, sztabu. Osiągnęliśmy sukces w Chinach i możemy iść dalej naprzód – mówi Taylor w rozmowie z „Rz".
Ten marsz odbędzie się z dotychczasowymi współpracownikami i nowymi ludźmi, bo jak przyznaje sam trener, czasem trzeba odświeżyć zespół. Z reprezentacją będą w dalszym ciągu pracować Arkadiusz Miłoszewski (asystent w Stelmecie Zielona Góra) i Marcin Woźniak (asystent w Anwilu Włocławek). Nowe zadania ma dostać dyrektor kadry Marek Popiołek, a do zespołu dołączy Artur Gronek, główny trener Enei Astorii Bydgoszcz.
Taylor w ciągu pięciu lat pracy z reprezentacją Polski nie miał zagranicznego asystenta, nie było też słychać, żeby takie warunki stawiał. Przez kadrę przewinęło się natomiast kilku polskich szkoleniowców.