Zanim w reprezentacji nastał Amerykanin Mike Taylor (2014), władze koszykarskiego związku zmieniały trenerów jak rękawiczki, bez żadnej koncepcji. Koncepcje, na ogół różne, mieli za to trenerzy. Najlepsi zawodnicy, też z różnych powodów, rzadko grali razem.
Taylorowi udało się zebrać najlepszych i stworzyć w kadrze oraz wokół niej dobrą atmosferę. Miał pod opieką grupę zawodników ze znacznym potencjałem, występujących w niezłych klubach, grali ze sobą już na poprzednich ME. Dwa lata temu postraszyli Francuzów (zresztą podobnie jak tym razem) i Hiszpanów, wyszli z grupy, potem przegrali, ale walczyli jak lwy.