Czy gratulować panu, czy współczuć wyboru na prezesa PZKol?

Gratulować, bo to są gratulacje dla całego kolarstwa, które postanowiło powstać z kolan i walczyć o lepsze jutro. Delegaci przyjechali na walne zgromadzenie i oddali swój głos w demokratycznych wyborach. To, w jaki sposób zostały przyjęte wyniki głosowania, jednak mnie zaskoczyło.

A czuje się pan prezesem, bo przegrany Rafał Makowski kwestionuje wynik głosowania?

Według ustawy o sporcie, statutu PZKol, regulaminu obrad, komisji skrutacyjnej, przewodniczącego prezydium, zostałem wybrany w wyborach demokratycznych i zgodnie z prawem. Wygrałem jednym głosem, ale po kolarsku powiem, że czy wygrywa się o błysk szprychy, czy po ucieczce z przewagą minuty, to jest zawsze wygrana. To, że opozycja szuka sposobu, żeby zburzyć porządek i ład, to jest problem opozycji. Mają prawo, mogą zwrócić się do sądu, który to rozstrzygnie.

Czytaj więcej

Wybory w Polskim Związku Kolarskim. Kto wygrał i czy prezes jest prezesem?

Nie ma zarządu, co może utrudnić panu sprawowanie funkcji prezesa.

Źle się stało. Po raz pierwszy w stuletniej historii związku obrady zostały przerwane z powodu wyjścia opozycji. Nie mieliśmy kworum, aby przeprowadzić wybory do zarządu. Zabrakło trzech osób. Czekamy jeszcze na opinie prawną i wtedy zapadnie decyzja, kiedy obrady zostaną wznowione.

Jaki ma pan pomysł na wyciągnięcie PZKol z zapaści?

Najważniejszą sprawą jest szkolenie i wyniki sportowe kolarzy, ale wszystko zaczyna się i kończy na torze w Pruszkowie. Jak będzie nowy zarząd, przedstawię  pomysły. Zależy mi na tym, aby na kolarstwo miało wpływ środowisko, a nie wyłącznie prezes czy zarząd. Chcę powołać radę doradców, złożonych z przedstawicieli regionalnych związków. Zależy mi na współpracy i wypracowaniu wspólnego stanowiska.

Środowisko jest bardzo podzielone, by nie powiedzieć – skłócone.

Mam zaufanie większości środowiska, jestem człowiekiem o nieposzlakowanej opinii, nieuwikłanym w żadne układy, zapewniam rzetelny poziom rozmowy i to z każdym. Dobrze byłoby się zjednoczyć, bo nasze problemy wyszły na zewnątrz i nas pogrążają. Wierzę, że przy pomocy ludzi uczciwych, gotowych do pracy, poradzimy sobie.

No to jak rozwiązać problem z długami, które rosną z powodu niezałatwionej sprawy toru kolarskiego w Pruszkowie?

Istnieje kilka opcji. Dziwi mnie na przykład fakt, że przez 15 lat Arena Pruszków nie ma nazwy. Tor powinien mieć nazwę X i już z tego tytułu uzyskiwać przychód. Myślę, że jest obszar do negocjacji z głównym wierzycielem, jakim jest Mostostal, jak i z pozostałymi wierzycielami. Odsetki są już dwukrotnością należności głównej. Prezes Mostostalu pan Tadeusz Rybak jest cały czas otwarty na rozmowy i czeka. To człowiek, który ma najprawdopodobniej duży sentyment do kolarstwa. Ma dobrą wolę, bo inaczej tor nie mógłby funkcjonować. Przeprowadziłem wiele rozmów na ten temat i widzę również inne możliwości, więc znajduję tzw. światełko w tunelu w tym obszarze.

Czytaj więcej

Czesław Lang: Stanowisko prezesa PZKol nie jest mi do niczego potrzebne

A jak pan widzi współpracę z Ministerstwem Sportu i Turystyki?

Ministerstwo czeka na ruch środowiska, na dobre trafne decyzje, uczciwość, transparentność i etyczne działania. Polski Związek Kolarski musi odzyskać kredyt zaufania. Jako dyrektor sportowy potrafiłem prowadzić konstruktywny dialog z przedstawicielami ministerstwa, więc wierzę, że nadal to będzie możliwe.

Pełniącemu obecnie funkcję dyrektora sportowego Markowi Rutkiewiczowi wypominano udział w aferze dopingowej sprzed lat. Czy będzie nowy dyrektor sportowy?

Co do zasady stanowiska zarówno dyrektora sportowego, jak i trenera kadry narodowej, powinny zajmować osoby uczciwe, bezstronne, z doświadczeniem zawodowym oraz wiedzą merytoryczną, a także niekarane za określone przestępstwa. Taka osoba będzie miała moje pełne wsparcie.

Powoli schodzą ze sceny kolarscy mistrzowie: Michał Kwiatkowski, Rafał Majka. Czy ma pan plan, aby znaleźć ich następców, pomóc młodym kolarzom?

Wraz z kompetentnym i odpowiedzialnym zespołem możliwe jest opracowanie „Strategii Rozwoju Kolarstwa do Brisbane 2032”, zweryfikowanie istniejących programów szkoleniowych i dostosowanie ich do dzisiejszych potrzeb. Najważniejsza jest praca u podstaw. Im więcej dzieci zainteresujemy na początku drogi, tym więcej potem zyskamy kolarzy i kolarek zawodowych, którzy będą zdobywali medale. Sukcesy zapewni nam masowość sportu, doskonała kadra szkoleniowa, wspierana na każdym etapie szkolenia, dostosowane do potrzeb rozwojowych programy,  które przyciągną młodzież do kolarstwa, a potem ją przy nim zatrzymają.

Niedawno miał pan kłopoty ze zdrowiem. Nie miał pan oporów, by przejąć tak eksponowane i wymagające zdrowia fizycznego i psychicznego stanowisko?

Z kolarstwem jestem związany od 1978 roku. Przeszedłem wszystkie etapy, byłem zawodnikiem, trenerem, dyrektorem sportowym w grupie zawodowej i w Polskim Związku Kolarskim. Byłem członkiem rady nadzorczej Areny Pruszków. Mam doświadczenie, które uznałem, że można w tym trudnym czasie dla mojego sportu wykorzystać. Nie jest to dla mnie nic nowego, jestem zaprawiony w boju, znam środowisko, wydaje się, że wiem czego się spodziewać, a zdrowotne problemy mam za sobą. Lekarz wydał zgodę na pracę.