Wyniki trzech dni rywalizacji polskich skoczków na Mühlenkopfschanze powodują, że można z optymizmem patrzeć w olimpijską przyszłość. Z pięciu serii składających się na cykl Willingen Five Stoch zwyciężył w trzech, raz był drugi i raz dziewiąty (w sobotę).
Dawid Kubacki i Piotr Żyła stawali na podium, Stefan Hula i Maciej Kot zajmowali miejsca w pierwszej dziesiątce – słowem, było dobrze, nawet jeśli w ostatnich zawodach pucharowych przed igrzyskami nie wystartowali najlepsi Austriacy, Japończycy i zawsze groźny w latach olimpijskich Szwajcar Simon Ammann.
Lider reprezentacji Polski zdobył główną premię nowego niemieckiego turnieju w wysokości 25 tys. euro, dołożył jeszcze 5 i 8 tys. franków szwajcarskich przysługujących za rezultaty wedle zwykłego taryfikatora Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) – z tego punktu widzenia wyjazd na skocznię w Hesji też był udany.
Oczywiście bardziej może liczyć się fakt, iż Stoch pokazał moc i odzyskał pierwsze miejsce w klasyfikacji Pucharu Świata, że w niedzielę polska czwórka zebrała znacznie więcej punktów niż czwórka Norwegów, co daje kolejną wskazówkę, by w Pjongczangu oczekiwać sporych przyjemności w konkursie drużynowym.
– Mamy świetną drużynę, pokazaliśmy po prostu, co umiemy. Kiedy dostaję coś w bonusie, dodatkową nagrodę, taką jak prowadzenie w PŚ, to oczywiście mnie cieszy, ale najbardziej cieszyło mnie to, że w niedzielę oddałem dwa bardzo dobre skoki, lepsze niż w sobotę. Przyjemnie się latało – mówił Stoch, uśmiechnięty zwycięzca Willingen Five, do mikrofonu TVP Sport.