Wyścig dookoła Flandrii to jeden z najważniejszych punktów kolarskiej wiosny. Rywalizacja odbywa się w pagórkowatym terenie, a część ostrych podjazdów pokrywa bruk. Epidemia koronawirusa zatrzymała peleton, ale nie przeszkodziła w rozegraniu wyścigu. Jedyna różnica była taka, że 13 śmiałków wsiadło na rowery w domu.
Każdy uczestnik pokonał 32 km na trenażerze – to stojak, na którym umieszcza się rower – a wynik jego wysiłku dzięki miernikowi mocy oraz specjalnemu oprogramowaniu trafił na platformę symulującą wyścig kolarski. Ta wiernie oddaje warunki na trasie. Kiedy zawodnik jedzie w górę, opór odpowiednio rośnie. Podobno da się też odczuć różnicę przy jeździe po bruku.
Klasyk doczekał się transmisji, którą obejrzało ponad 50 tys. osób. Ekran był podzielony na kilka części: kibice widzieli zarówno komputerową symulację wydarzeń na trasie, jak i samych kolarzy, którzy pedałowali w swoich domach. Relację wzbogacił profesjonalny komentarz oraz wywiady z uczestnikami. – Chcieliśmy zaprosić do rywalizacji nawet 50 kolarzy, ale zabrakłoby nam kamer – mówi organizator Tomas van den Spiegel.
Czecha Zdenka Stybara i Belga Van Avermaeta podczas rywalizacji wspierały dzieci. Najbardziej samotny był chyba drugi na mecie Belg Olivier Naesen, który ustawił trenażer w świeżo wyremontowanej piwnicy. Irlandczyk Nicolas Roche, Holender Mike Teunissen i Włoch Alberto Bettiol (ubiegłoroczny zwycięzca) wybrali domowy salon, Belg Remco Evenepoel jako jedyny wyszedł ze sprzętem przed dom.
Van Avermaet Ronde van Vlaanderen wygrał pierwszy raz w życiu, spełniając – oczywiście wirtualnie – marzenie każdego prawdziwego Flamandczyka. Mistrz olimpijski z Rio de Janeiro rywalizował na tle baneru CCC Team (polska grupa przeżywa kłopoty finansowe, a właściciel Dariusz Miłek zapowiedział cięcia pensji kolarzy).