Skoczkowie przyjechali punktualnie na skocznię, ale nawet nie włożyli nart. Popołudniowy wiatr zgodnie z prognozami wiał solidnie, chwilami powyżej 6 metrów na sekundę, i jury od razu poprosiło o 10 minut zwłoki, by ogłosić, że pierwsza seria treningowa zaplanowana na 16 zostaje odwołana.
To niemal tradycja tegorocznego sezonu, że po takim komunikacie czeka się na kolejne zmiany programu. Tym razem dyrektor Walter Hofer jeszcze dwukrotnie zajął uwagę dziennikarzy – najpierw, gdy o 16.45 chciał z odrobiną desperacji przeprowadzić serię treningową, potem, gdy po nieudanej próbie odwołał hurtem wszystko: i skoki próbne, i kwalifikacje. Nowy program na piątek przedstawia się następująco: o 9.45 jedna seria treningowa, o 11 kwalifikacje, początek pierwszego konkursu bez zmian o 16.30.
Jak będzie naprawdę, nie wie nikt, meteorolodzy czescy każą być optymistami, ma przestać wiać, już nie pada deszcz, a na noc jest nawet obiecany lekki przymrozek. Bardzo by się przydał, bo oprócz góry Ješted i wtopionej w nią skoczni, na którą zwieziono tony mokrego śniegu, wokół miasta czuć wiosnę, nawet miejscami widać odrobinę zieleni.
Do Liberca przyjechało 69 skoczków, są niemal wszyscy bohaterowie tej zimy. Z tych, którzy mogą interesować polskich kibiców, brakuje tylko Niemca Michaela Neumayera (przyjechała cała druga reprezentacja), który zajmuje 11. miejsce w klasyfikacji PŚ i bezpośrednio wyprzedza Adama Małysza. Wbrew zapowiedziom nie będzie skakał ubiegłoroczny pechowiec z Zakopanego Jan Mazoch, w rozszerzonej kadrze czeskiej zastąpił go młodszy brat Jiri. Oprócz Małysza w zawodach wystartują Maciej Kot, Stefan Hula i Kamil Stoch.
Za rok o tej porze w Libercu mają się odbyć mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Z tej okazji skocznia lśni. Obrosła w nowe obiekty, płócienny namiot biura prasowego zastąpił elegancki budynek, reflektory świecą pełną mocą. Tylko, jak to już nieraz bywało, ten, kto rządzi pogodą, znów nie lubi tego czeskiego miasta.