Trzy lata temu przystankiem końcowym był hotel Cztery Pory Roku w Garmisch, a pakowanie bagaży odbywało się pod ostrzałem obiektywów i kamer. W niedzielę wieczorem pod pensjonatem Stockwirt w Sankt Johann, kilka kilometrów od Bischofshofen, nie czekał nikt.
O tym, że Małysz znów, jak w 2006 r., wycofał się z Turnieju Czterech Skoczni, trenerzy powiedzieli dopiero w poniedziałek przed południem. Mistrz był już wtedy w Wiśle. O pierwszej w nocy wsiadł do samochodu razem z drugim trenerem Zbigniewem Klimowskim i Marcinem Bachledą.W Bratysławie Małysz i Bachleda (nie zakwalifikował się do żadnego z turniejowych konkursów) przesiedli się do samochodu wysłanego z Polski. Ich miejsce w kadrze zajęli Łukasz Rutkowski i Maciej Kot, którzy przyjechali z Niemiec, gdzie byli na zawodach Pucharu Kontynentalnego. Kot wystąpi w konkursie, zakwalifikował się z 43. miejsca, awansowali też Piotr Żyła (33. pozycja) i Kamil Stoch (37.). Kot zmierzy się w pierwszej serii z Michaelem Neumayerem, Żyła z Noriakim Kasaim, a Stoch z Harri Ollim.
Małysz obejrzy ich skoki w domu. Zostawił turniej, będąc na 24. miejscu w klasyfikacji łącznej i zaskakująca jest nie sama decyzja, ale to, że nocny powrót nastąpił dopiero po Innsbrucku. Zanosiło się na to już w Ga-Pa, gdy Małysz nie awansował do drugiej serii. Stracił nadzieję, że będzie lepiej, ale trenerzy jeszcze przekonali go do dalszych startów. Każdy kolejny dzień kończył się naradą, co robić dalej.
Po konkursie w Innsbrucku Małysz wyruszył do Bischofshofen i dopiero na miejscu ustalił z Łukaszem Kruczkiem, że tam nie wystartuje. Czuł, że w Innsbrucku, mimo powrotu do czołowej piętnastki (był w niej wcześniej w tym sezonie tylko raz, na inaugurację w Kuusamo), nie znalazł tego, czego szukał, i szkoda czasu na szukanie w kolejnych zawodach. Nie było żadnego telefonu od odpoczywającego w Azji prezesa Apoloniusza Tajnera, wszystko zostało między Małyszem i trenerami.
– Po raz drugi opuszczam turniej i po raz drugi nie jest to dla mnie łatwy moment – mówił tuż po wyruszeniu w drogę w wywiadzie zamieszczonym na stronie internetowej PZN. – W żadnym z trzech konkursów nie osiągnąłem wyniku, który byłby dla mnie satysfakcjonujący, a na dodatek brakuje w moich skokach stabilizacji. Są dobre próby na treningach czy w kwalifikacjach, a słabsze w zawodach. Potrzebuję odpoczynku, spokoju, chwili wyciszenia. Chciałbym, żeby zarówno kibice, jak i media zrozumieli całą sytuację i nie robili wokół tego wielkiej sensacji.