Mam wspaniałego trenera, któremu zawdzięczam wszystko

O rywalizacji na trasie biegu po złoto, o rywalkach i o tym, że mistrzostwo świata zapewne niewiele zmieni w jej życiu mówi w rozmowie z "Rz" Justyna Kowalczyk.

Aktualizacja: 23.02.2009 01:17 Publikacja: 22.02.2009 08:38

Medalistki biegu na 15 km

Medalistki biegu na 15 km

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

[b][link=http://www.rp.pl/galeria/2,266586.html" "target=_blank]Obejrzyj galerię zdjęć[/link][/b]

[b]RZ: Jak to wszystko wyglądało z pani strony, gdy zbliżała się meta?[/b]

Justyna Kowalczyk: Nie atakowałam do samego końca. Wiedziałam, że Kristin Steira nie jest mistrzynią finiszu, więc muszę ją zmęczyć najbardziej, jak to możliwe.

[b]Próbowała jednak pani atakować na ostatnim wzniesieniu?[/b]

[wyimek]Dalej będę tyrać 300 dni w roku, by nie zawieść podczas igrzysk w Vancouver[/wyimek]

Tak, próbowałam, ale kiedy się z nią zrównałam, odpuściłam. Spojrzałam jej w oczy i dostrzegłam zmęczenie. Poczułam, że lepiej będzie zaatakować na finiszu. Najważniejsze, że Finka Aino-Kaisa Saarinen była z tyłu. Jej bałabym się bardziej.

[b]Steira starała się uciec wam wszystkim, ale nie dała rady. Dzięki niej i jej długiemu prowadzeniu mogła pani zaatakować z drugiego miejsca w samej końcówce, gdy wbiegałyście na stadion...[/b]

Wszystkie znamy się doskonale. Od początku, kiedy uformowała się ucieczka, wiedziałam na co kogo stać. Wala Szewczenko i Steira to zawodniczki, z którymi mogłam skutecznie walczyć na ostatnich metrach. Z Saarinen i Włoszkami chyba nie dałabym rady.

[b]Ale one odpadły z walki wcześniej...[/b]

Arianna Folis i Marianna Longa tak, ale nie Saarinen. Ta walczyła prawie do samego końca. Wiedziałam, że jeśli dam jej szansę, to zrobi wszystko, by ją wykorzystać. Nawet w trudnej dla siebie sytuacji potrafi zacisnąć zęby, gdy dostrzeże choć cień szansy na sukces.

[b]Co krzyczał do pani trener Wierietielny na ostatnim podbiegu?[/b]

Powtarzał, by się nie odwracać. Mówił też, że mam 15 metrów przewagi nad Saarinen i krzyczał – walcz!

[b]Taktycznie pobiegła pani wyśmienicie. Cierpliwie, z chłodną głową do końca...[/b]

Czułam się znakomicie od startu do mety, narty jechały cudownie, więc nie miałam powodów do narzekań. A do tego Steira wykonała to, co najczęściej ja robię. Wzięła na siebie ciężar prowadzenia. Ciągnęła tak mocno, że myślałam – nie dam rady. Na szczęście się nie załamałam. Biegłam swoim tempem, kiedy inne szarpały, robiłam swoje. To było najważniejsze.

[b]Nie bała się pani kryzysu?[/b]

Kiedy na drugim okrążeniu stylem łyżwowym Steira szarpnęła bardzo mocno, trochę zwątpiłam, ale zaraz pomyślałam, co się stanie, gdy odpuszczę nawet na chwilę. Wiedziałam, że biegnąca za mną Saarinen zaraz to wykorzysta i moja słabość doda jej sił. Nie mogłam dać jej takiej szansy. Na szczęście Kristin nieco zwolniła na końcu podbiegu i ją dogoniłam.

[b]To wyglądało od początku jak wyścig kolarski, w którym co chwila ktoś odpada z czołowej grupy...[/b]

Całe szczęście, że tak się to poukładało. Najbardziej się cieszyłam, gdy Saarinen nie wytrzymała tempa. Ona przecież potrafi finiszować jak mało kto. Nie byłoby łatwo ją pokonać, miałam tego świadomość.

[b]W którym momencie pani uwierzyła, że będzie naprawdę dobrze?[/b]

Kiedy zostałyśmy z Kristin we dwie. Czułam się wtedy na tyle mocna, by się niczego nie bać, choć chwilami miałam też myśli katastroficzne. – A jak ona mi zaraz wsadzi gdzieś kijek – przebiegało przez moją głowę.

[b]To był inny bieg niż ten na 10 km stylem klasycznym?[/b]

Znacznie spokojniejszy, od początku układał się po mojej myśli. Nawet wtedy, kiedy traciłam do czołowej grupy kilka metrów, kontrolowałam sytuację. Starałam się za wszelką cenę biec swoim rytmem. One czasami szarpały, ale nie goniłam. Wiedziałam, że za chwilę zwolnią i znów będziemy razem.

[b]Miała pani przed startem przeczucie, że wygra?[/b]

Mój organizm sprawił mi miłą niespodziankę, więc byłam spokojna o dyspozycję. Musiałam tylko wszystko raz jeszcze poukładać w głowie.

[b]Trener Wierietielny przyznał, że rano przed biegiem było nerwowo. Dostało się i jemu, i tym, którzy odpowiadają za przygotowanie sprzętu. Ponoć była pani jak osa...[/b]

Nie ukrywam, że padło trochę ostrych słów, ale były też i moje łzy. Takich startów nigdy nie traktuje się obojętnie, więc nic dziwnego, że nerwy są napięte do ostatnich granic.

[b]Mistrzynie często padają na mecie ze zmęczenia. Pani nie padła.[/b]

Ale miałam ochotę, tylko mi nie pozwolono. Czasami, gdy finisz jest morderczy, tak jak w Turynie – padają wszystkie. Tym razem finisz poprzedzał zjazd, więc była okazja, by trochę odpocząć.

[b]Pobiegnie pani w sztafecie?[/b]

Na pierwszej zmianie. Lubię biegać 5 km stylem klasycznym i nie zamierzam się oszczędzać. To będzie znakomite przetarcie przed ostatnim startem na 30 km ze startu wspólnego.

[b]Będzie kolejny medal?[/b]

Niczego nie obiecuję, myślę, że swoje na tych mistrzostwach już zrobiłam.

[b]Tytuł mistrzyni świata sporo zmieni w pani życiu?[/b]

Nie sądzę. Dalej będę tyrać 300 dni w roku, by nie zawieść podczas igrzysk w Vancouver. A tam będzie naprawdę ciężko stanąć na podium, bo płaskie trasy nie ułatwią mi życia. Poza tym mam, to co trzeba. Sponsorów, sztab ludzi, z którymi współpracuję, i wspaniałego trenera, któremu zawdzięczam wszystko.

[b][link=http://www.rp.pl/galeria/2,266586.html" "target=_blank]Obejrzyj galerię zdjęć[/link][/b]

[b]RZ: Jak to wszystko wyglądało z pani strony, gdy zbliżała się meta?[/b]

Pozostało 97% artykułu
Inne sporty
Święto polskiej gimnastyki. Rekordowy trening w Gdańsku
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Inne sporty
Rosjanin w natarciu. Aliszer Usmanow wraca do władzy
Inne sporty
Max Verstappen rozbił bank
KAJAKARSTWO
Marta Walczykiewicz nie kończy kariery, ale chce także rządzić
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Inne sporty
Otylia Jędrzejczak ponownie prezesem Polskiego Związku Pływackiego
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska