Od początku do końca biegu liczyły się tylko one trzy: Kowalczyk, Bjoergen i Therese Johaug. Polka i dwie Norweżki, wszystkie z co najmniej jednym złotym medalem igrzysk w Vancouver. Zmieniały się na prowadzeniu, dzieliły między siebie punkty na dwóch lotnych premiach i uciekały reszcie. Johaug (ona złoto igrzysk zdobyła w sztafecie) jest z nich najmłodsza, najwytrzymalsza na podbiegach, ale też najsłabsza na finiszu, więc najwcześniej próbowała uciekać. Ale już na pierwszej lotnej premii, na której do zdobycia było 15,10 i 5 pkt, siłę pokazała Kowalczyk. Polka wyskoczyła przed Johaug na podbiegu, zebrała 15 pkt i potem znowu biegła spokojnie. Trener Aleksander Wierietielny mówił wczoraj "Rz", że premie mają Justyny nie interesować, że nie wolno jej się szarpać, żeby potem nie zabrakło siły przed metą. Ale w przypadku trenera i Justyny nigdy nie wiadomo, co jest prawdą, a co tylko zasłoną dymną. Dzięki 15 pkt z pierwszego lotnego finiszu, 5 pkt z drugiego (wygrała go Johaug przed Bjoergen) i 80 za drugie miejsce na mecie Polka uzbierała 100 pkt, tyle ile zwykle dostaje się za zwycięstwo, i już zapewniła sobie triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Bieg wygrała Bjoergen, w pięknym stylu. Po 7,5 kilometra stylem klasycznym zmieniły narty i kijki, by ruszyć na pętlę do stylu dowolnego. Wtedy ostatni raz zaatakowała Johaug, ale to zryw Bjoergen był decydujący, jak podczas tej samej konkurencji w Vancouver. Ruszyła po drugiej lotnej premii, kilka metrów przewagi szybko zamieniło się w kilkanaście, a na mecie już kilkadziesiąt. Justyna zostawiła za sobą Johaug, Bjoergen dogonić się nie dało, ale Polki nikt już nie dogoni w klasyfikacji PŚ.
To szósta wielka Kryształowa Kula dla polskiego narciarstwa. Cztery zdobył Adam Małysz, a od roku kolekcję powiększa w biegach Justyna Kowalczyk. Sięgający pół metra kryształ Justyna dostanie dopiero za dwa tygodnie w Falun, po finale PŚ. Tam gdzie ostatniej wiosny odbierała go pierwszy raz.
Trofeum będzie takie samo, ale emocje z nim związane zupełnie inne. Wtedy Polka dogoniła Kulę dopiero w Falun, wcześniej nie była liderką Pucharu Świata. W tym sezonie prowadzi nieprzerwanie od zwycięstwa w Oberhofie na początku Tour de Ski. Po kontuzji Petry Majdić podczas igrzysk dogonić ją już mogła tylko Aino Kaisa Saarinen, ale Finka nawet nie stanęła do dzisiejszego biegu w Lahti. Boli ją gardło, chciała się wyleczyć do jutrzejszego wyścigu sztafet. Pod jej nieobecność Justyna powiększyła przewagę do 786 pkt, a do końca sezonu do zdobycia jest tylko 745.
Polka obroniła też już mniejszą Kryształową Kulę w klasyfikacji dystansów. Ma w niej nad wiceliderką Marit Bjoergen 427 pkt przewagi w tej klasyfikacji, a do zdobycia jest jeszcze tylko 145 pkt w najbliższą sobotę w Oslo i 100 w finale sezonu w Falun. Teraz zostaje już tylko jeden cel: kula za sprint, której Polka jeszcze nigdy nie zdobyła. Zostały trzy sprinty: w Drammen (w ten czwartek), Oslo (14 marca) i Sztokholmie (17 marca), razem jest w nich do zdobycia 250 pkt. Justyna jest 7 pkt za Majdić i 144 pkt przed Saarinen. Rok temu mówiła przed finałem sezonu: - Skoro kula sama pcha mi się w ręce, to trzeba ją brać.