Otwarcie sezonu na lodowcu Rettenbach wypadło w tym roku bez zarzutu, zwłaszcza dla kadry USA. Vonn przeszła w sobotę do historii, Ted Ligety był najlepszy w niedzielę.
Amerykańskie zwycięstwa w Sölden nie dziwią – kadra USA ma w austriackim ośrodku europejską bazę treningową.
– To był jeden z moich najważniejszych celów w karierze: wygrać każdą z pięciu pucharowych konkurencji. Bardziej sprawą osobistą niż walką z rywalkami o sławę. Mój poprzedni najlepszy wynik w Sölden to dziewiąte miejsce, więc pierwsze zwycięstwo tutaj oznacza, że zmiana jest wielka. Choć upadłam w czwartek na treningu, wiedziałam, co robić – mówiła Vonn, która po latach sukcesów w ubiegłym sezonie zaledwie o trzy punkty przegrała wyścig po wielką Kryształową Kulę z Marią Riesch (teraz po mężu Höfl).
Amerykańska mistrzyni jest piątą tak wszechstronną alpejką, jej nazwisko dopisano do wyczynów Austriaczki Petry Kronberger, Szwedek Pernilli Wiberg i Anji Paerson oraz Chorwatki Janicy Kostelić.
Vonn wygrała w Sölden po świetnym drugim przejeździe. Po pierwszym prowadziła Włoszka Federica Brignone, ale nie ukończyła zawodów. Niektóre gwiazdy z poprzedniej zimy były zaskakująco daleko: Höfl-Riesch dopiero 24., Tina Maze (trzecia w PŚ) – 23. W slalomie wystartowała także Polka Agnieszka Gąsienica-Daniel, ale 42. miejsce po pierwszym przejeździe nie dało jej awansu do drugiego.