Reklama

Stracił ogień olimpijski. Ale i tak jest wielkim bohaterem

Na oczach milionów widzów zgasła mu pochodnia z ogniem olimpijskim. Działacze olimpijscy go za to winią. Ale Rosjanie i tak wiedzą, że jest prawdziwym bohaterem.

Aktualizacja: 08.10.2013 08:11 Publikacja: 07.10.2013 16:55

Stracił ogień olimpijski. Ale i tak jest wielkim bohaterem

Foto: ROL

60-letni Szawarasz Karapetian miał przebiec przez Kreml z pochodnią, ta jednak zgasła. Pomógł mu ochroniarz z rosyjskiego BOR-u, który podpalił ją ponownie zapalniczką. Działacze rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego za tę dość przykrą wpadkę obwinili samego Karapetiana twierdząc, że nie odkręcił odpowiednio zdecydowanie kurka gazowego.

Reklama
Reklama

Karapetian stał się celem żartów komików w wielu krajach świata. W samej jednak Rosji krytykować się go odważy niewielu – 11-krotny rekordzista świata i 17-krotny mistrz świata w pływaniu w płetwach jest bowiem w krajach dawnego ZSRR uważany za bezspornego bohatera. I wcale nie z powodu osiągnięć sportowych.

16 września 1976 r. Karapetian biegał wzdłuż sztucznego zbiornika Erewań w pobliżu stolicy Armenii, wówczas republiki w składzie ZSRR. Na jego oczach jadący brzegiem tamy autobus wpadł do zbiornika na głębokość 10 m. Jechały w nim 92 osoby.

 

Reklama
Reklama

Karapetian wskoczył do wody o temperaturze bliskiej zera stopni, dopłynął do autobusu, wybił w nim szybę i przy zerowej widoczności w mocno zanieczyszczonym zbiorniku zaczął kolejno wyciągać pasażerów na powierzchnię. Wyciągnął prawie 30 osób. 20 z nich przeżyło. Poza nimi z autobusu na własną rękę nie uratował się nikt.

Wkrótce potem ciężko pokaleczony kawałkami szkła Karapetian zachorował na ciężkie zapalenie płuc, wdała się też sepsa. Sportowiec przez 45 dni nie odzyskiwał w szpitalu przytomności. Wypadek autobusu zakończył jego karierę sportową.

Władze ZSRR długo utrzymywały wypadek w Erewanie w tajemnicy. Dopiero dwa lata później lokalne władze przyznały mu medal za odwagę, a dopiero w 1982 r. dzięki artykułowi w „Komsomolskiej Prawdzie" o bohaterstwie Karapetiana dowiedział się cały Związek Radziecki.

W 1985 r. Karapetian ćwiczył w budynku lokalnego klubu sportowego w Erewanie, gdy w budynku obok wybuchł pożar. Karapetian osobiście wyciągnął kilka osób z płonącego budynku zanim na miejsce przybyli strażacy. Został przy tym poważnie poparzony, spędził kilka tygodni w szpitalu.

60-letni Szawarasz Karapetian miał przebiec przez Kreml z pochodnią, ta jednak zgasła. Pomógł mu ochroniarz z rosyjskiego BOR-u, który podpalił ją ponownie zapalniczką. Działacze rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego za tę dość przykrą wpadkę obwinili samego Karapetiana twierdząc, że nie odkręcił odpowiednio zdecydowanie kurka gazowego.

Karapetian stał się celem żartów komików w wielu krajach świata. W samej jednak Rosji krytykować się go odważy niewielu – 11-krotny rekordzista świata i 17-krotny mistrz świata w pływaniu w płetwach jest bowiem w krajach dawnego ZSRR uważany za bezspornego bohatera. I wcale nie z powodu osiągnięć sportowych.

Reklama
Inne sporty
Ciężar życia i okruchy szczęścia. Recenzja biografii Agaty Wróbel
Inne sporty
Polski zespół pojedzie w Rajdzie Dakar Classic legendarną ciężarówką
Inne sporty
Sebastian Kawa znów triumfuje. Został mistrzem Europy
Inne sporty
Dwa medale Mateusza Maliny na igrzyskach w Chinach
Inne sporty
Szermierka i Rosja. Niebezpieczne związki
Reklama
Reklama