Sprawa jest znana i alarm słychać już od dłuższego czasu. Kolarze kilku grup World Tour – za przyzwoleniem sztabów medycznych oraz dyrektorów sportowych – od pewnego czasu eksperymentują z inhalacjami tlenkiem węgla. Dotyczyło to chociażby dwóch najlepszych zawodników tegorocznego Tour de France, czyli Tadeja Pogacara i Jonasa Vingegaarda.
Ale oprócz grup Słoweńca (UAE Team Emirates) i Duńczyka (Visma Lease a Bike) w procederze na pewno uczestniczyli także zawodnicy zespołu niższej klasy, czyli Israel-Premier Tech.
Metoda nie jest zakazana. Dopiero kilka miesięcy temu portal Espace Collective poinformował o jej stosowaniu. O jak najszybsze wyjaśnienie sprawy apeluje Międzynarodowy Ruch na rzecz Wiarygodnego Kolarstwa (MPCC), które pod koniec listopada zwróciło się do Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) o „zajęcie stanowiska”.
Wiele wskazuje na to, że już w styczniu Komitet Wykonawczy UCI zdecyduje o zakazaniu tej metody.
Co daje tlenek węgla w kolarstwie?
Tlenek węgla nie jest sam w sobie szkodliwy, ale w nadmiarze – owszem. Może też nawet śmiertelny. Skuteczność dopingowa inhalacji wynika zaś z tego, że tlenek węgla dobrze wiąże się z hemoglobiną i pozwala na zwiększenie jej poziomu.