Najbardziej prestiżowy i medialny, choć zdaniem wielu wcale nie najtrudniejszy wyścig kolarski świata kończy się w tym roku na niemniej słynnej niż paryskie Pola Elizejskie Promenade des Anglais w Nicei. Powód jest zrozumiały. W związku z przygotowaniami do igrzysk olimpijskich centrum stolicy zostało zamknięte.
Ostatni etap Wielkiej Pętli (21 lipca) zakończy się nietypowo nie tylko ze względu na miejsce. Tym razem to nie sprinterzy zagrają ostatni akord wyścigu, ale najprawdopodobniej ci, którzy będą walczyć o końcowe zwycięstwo. Finałowy odcinek wyścigu to bowiem 34-kilometrowa jazda indywidualna na czas z Monaco do Nicei.
Czytaj więcej
3492 km, ponad 52 tys. m i 2,3 mln euro w puli nagród czeka na kolarzy podczas 111. Tour de France. Początek wyścigu 29 czerwca we Florencji.
Marco Pantani był ostatnim zwycięzcą Giro i Tour de France w jednym roku
- Zakończenie wyścigu w Nicei jest czymś niesamowitym. Mogę wrócić na rowerze do domu i położyć się spać – mówi „L’Equipe” Pogacar. Mieszkający w Monaco Słoweniec ponownie stawiany jest w roli głównego kandydata do zwycięstwa, ale w tym roku prognoza ta ma dodatkowy aspekt.
25-letni kolarz walczy, aby zaliczyć dublet Giro – Tour i wygrać dwa wielkie wyścigi w jednym sezonie. To wyczyn, którego w XXI wieku nie udało się nikomu, choć rękawicę podejmowali najwięksi. Alberto Contador w 2015 roku wygrał we Włoszech, ale we Francji był piąty. Trzy lata później Chris Froome, po zwycięstwie w Giro, na Polach Elizejskich w Paryżu stanął jedynie na najniższym stopniu podium.