Rozbić bank u ubogiego krewnego. Ile zarabia Bartosz Zmarzlik?

Bartosz Zmarzlik jest najlepiej opłacanym sportowcem występującym w Polsce. Dzięki startom w lidze, bo w mistrzostwach świata zarabia stosunkowo niewiele. W sobotę nasz żużlowy mistrz pojedzie w Grand Prix na PGE Narodowym.

Publikacja: 10.05.2024 04:30

Bartosz Zmarzlik

Bartosz Zmarzlik

Foto: Fotorzepa/ Jakub Mikulski

Nawet piłkarze, by dostać tyle pieniędzy co najlepszy polski żużlowiec, muszą wyjechać za granicę. Zmarzlik zarabia głównie w kraju. O ile nie przytrafi mu się kontuzja, bo gdy żużlowiec nie jeździ, nie otrzymuje wynagrodzenia za punkty wywalczone w lidze.

Z wyliczeń WP Sportowych Faktów wynika, że w tym roku czterokrotny indywidualny mistrz świata może zainkasować ok. 10 milionów zł, przy czym ok. 2 mln – jak przyznał w zeszłym roku sam zawodnik – pochłaniają zakupy i serwisowanie sprzętu. Większość z tej kwoty, 6 mln zł, zarobi dzięki występom w PGE Ekstralidze w barwach Motoru Lublin.

W tym roku czterokrotny indywidualny mistrz świata może zainkasować ok. 10 milionów zł

Kolejne 2 mln zł dokłada Orlen w ramach umowy sponsorskiej, która zresztą miała przekonać Zmarzlika do przenosin ze Stali Gorzów do Lublina. Kontrakt z koncernem ma obowiązywać do 2025 r. Pozostali sponsorzy gwarantują kolejny milion.

O tym, jakim eldorado stała się polska liga w porównaniu z innymi, świadczy to, ile Zmarzlik może otrzymać na kontrakcie ze swoim klubem ze Szwecji. Za jazdę w barwach Lejonen Gislaved Polak może zgarnąć „tylko” pół miliona złotych, czyli ponad dziesięć razy mniej niż w Motorze. Kokosów nie zarabia też w cyklu Grand Prix, mimo podwyżki sprzed trzech lat. Poprzedni promotor cyklu, brytyjska firma BSI, przeznaczał na nagrody dla uczestników każdej rundy niecałe 85 tys. dolarów. W 2022 r., po przejęciu mistrzostw przez Amerykanów z Discovery, stawka dla uczestników pojedynczego turnieju wzrosła do 125 tys. euro, z czego premia dla zwycięzcy to 16,5 tys.

800 tys. zł za 11 rund Grand Prix

Gdyby Zmarzlik w bieżącym sezonie wygrał wszystkie 11 rund Grand Prix (a już wiadomo, że nie wygra, bo na inaugurację w Chorwacji triumfował Jack Holder), zainkasowałby nieco ponad 180 tys. euro, czyli po aktualnym kursie niecałe 800 tys. zł.

Z takimi stawkami za mistrzostwa świata żużel jest ubogim krewnym innych sportów. Iga Świątek za ostatnią wygraną w WTA Madryt 2024 otrzymała 963 tys. euro, czyli ponad 4 mln złotych. A zawężając do motorsportu, Max Verstappen, który zdominował w ostatnich latach Formułę 1 jak Zmarzlik Speedway Grand Prix, w 2023 roku zarobił według „Forbesa” blisko 70 mln dolarów (280 mln zł) w wynagrodzeniu, bonusach od sponsorów i nagrodach.

Dysproporcja nie maleje, bo o ile o organizację wyścigów F1 rywalizują miasta z całego świata, o tyle o żużlowe Grand Prix nikt się nie zabija. Poza Polską. Mimo szumnych zapowiedzi Discovery cykl nie wrócił nawet do Australii. Mrzonką pozostaje runda w USA, podobnie poza spekulacje nie wychodzą rozważania dotyczące Argentyny. Oprócz tych lokalizacji żużla poza Europą w zasadzie już nie ma.

Czytaj więcej

Nowy kontrakt telewizyjny Ekstraligi. Złote czasy czarnego sportu

Ale i na Starym Kontynencie nie widać ożywienia. Rundy w Chorwacji i Szwecji organizowane są w miejscowościach będących w praktyce wsiami. Jeszcze kilka lat temu tory jednodniowe, budowane na wielotysięcznych stadionach piłkarskich czy lekkoatletycznych, stanowiły połowę Grand Prix. Teraz zostały już tylko dwie takie rundy – w Warszawie i Cardiff.

Co prawda pojawiają się plotki o możliwości organizacji niemieckiej rundy na stadionie Eintrachtu Frankfurt oraz zawitaniu Grand Prix do Paryża, stan faktyczny cyklu to jednak stagnacja. Nawet w stolicy Polski nie ma już takiego boomu, jak w pierwszych latach (GP gości w Warszawie od 2015 r., z przerwą w czasie pandemii), gdy bilety w komplecie rozchodziły się już na początku sprzedaży.

Podczas Grand Prix w Warszawie PGE Narodowy będzie wypełniony

W sobotę PGE Narodowy i tak będzie jednak wypełniony. Co innego w Cardiff, gdzie w zeszłym roku na trybunach zasiadło oficjalnie 30 tys. widzów. Obiekt może pomieścić dwa razy tyle. Nic dziwnego, że promotor Grand Prix stara się do maksimum wykorzystać Polskę, jedyny kraj, w którym żużel kwitnie.

W tym roku nad Wisłą zorganizowane zostaną aż cztery rundy – poza Warszawą także w Gorzowie Wlkp., Wrocławiu i Toruniu. Wszędzie tam można spodziewać się kompletów, choć bilety do tanich nie należą. Najbliższa po stolicy, gorzowska runda to dla kibica wydatek co najmniej 229 zł. W Warszawie, by obejrzeć Zmarzlika z daleka (na niskiej trybunie miejsc już nie ma), trzeba liczyć się obecnie z wydatkiem rzędu 150 zł.

Transmisja Grand Prix w Warszawie w sobotę o 19.00 w TTV i Eurosport Extra

Nawet piłkarze, by dostać tyle pieniędzy co najlepszy polski żużlowiec, muszą wyjechać za granicę. Zmarzlik zarabia głównie w kraju. O ile nie przytrafi mu się kontuzja, bo gdy żużlowiec nie jeździ, nie otrzymuje wynagrodzenia za punkty wywalczone w lidze.

Z wyliczeń WP Sportowych Faktów wynika, że w tym roku czterokrotny indywidualny mistrz świata może zainkasować ok. 10 milionów zł, przy czym ok. 2 mln – jak przyznał w zeszłym roku sam zawodnik – pochłaniają zakupy i serwisowanie sprzętu. Większość z tej kwoty, 6 mln zł, zarobi dzięki występom w PGE Ekstralidze w barwach Motoru Lublin.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Tadej Pogacar odpiera zarzuty. "Jeśli osiągasz cele, jesteś znienawidzony"
Lotnictwo
Kobieta mistrzynią Polski w akrobacji szybowcowej. Kim jest Agata Porębska?
Inne sporty
Zbierają miliony dla dzieci. Dlaczego Wielka Wyprawa Maluchów znów okazała się sukcesem?
Kolarstwo
Kolarz totalny. Tadej Pogacar wygrywa Tour de France
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Inne sporty
Pierwszy w historii lot szybowca nad Karakorum. Triumf Sebastiana Kawy