Zbliża się połowa zimy ze skokami, sukcesów polskich nie widać, ale nadzieja umiera ostatnia. Jeśli gdzieś ma nastąpić widoczna poprawa, to czemu nie w Zakopanem.
Pod Giewontem pamięta się przecież sukcesy od 1980 roku, kiedy pierwsze konkursy PŚ wygrywali Stanisław Bobak i Piotr Fijas, potem cztery razy zwyciężał Adam Małysz i trzy razy Kamil Stoch. W stolicy Tatr konkursy mają od lat szczególny smak, bo Wielka Krokiew im. Stanisława Marusarza to skocznia Polakom przyjazna, zawsze lepiej skaczą, gdy głośna muzyka gra, rodzima publiczność wykazuje właściwy entuzjazm, do tego rzecz się dzieje w barwnych góralskich klimatach.
Można zatem mieć przypuszczenia, że w najbliższy weekend zakopiańska kuracja nieco poobijanej kadry Łukasza Kruczka przyniesie pozytywne efekty. Powołania na zawody dostali Kamil Stoch, Stefan Hula, Maciej Kot, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Klemens Murańka, Andrzej Stękała, Jakub Wolny, Krzysztof Biegun, Bartłomiej Kłusek, Krzysztof Miętus i Jan Ziobro – mieszanka kadry A, kadry B i jeden skoczek z kadry młodzieżowej.
Skocznia jest gotowa, pogoda raczej będzie sprzyjać, bilety są niemal sprzedane, program przewiduje trzy atrakcje: piątkowe kwalifikacje, sobotni konkurs drużynowy (w Polsce od 2013 roku) i niedzielny indywidualny – wszystko przy świetle elektrycznym, gdy skoki i biało-czerwony las flag i transparentów na trybunach wyglądają najlepiej.
Po pierwszych w tym tygodniu treningach w Zakopanem trener Kruczek prezentuje umiarkowany optymizm. Ślady poprawy były widoczne już podczas niedawnych mistrzostw świata w lotach, na Wielkiej Krokwi też dostrzega się postępy, choć gwałtownego wzrostu formy i świetnej końcówki Pucharu Świata nikt już nie obieca.