– Widzę tylko pozytywy. Na pewno podnosi medialność zapasów, udało mu się pozyskać kilku ważnych sponsorów. Poza tym wypracował dobre układy jako przedstawiciel dyscypliny w Polskich Siłach Zbrojnych, skoro 30–40 zawodników służy w armii. Są oddelegowani na zgrupowania, praca nie jest dla nich uciążliwa, a dostają w zamian pełne uposażenie. To, że mogą spokojnie trenować, jest także jego zasługą „ wyjaśnia w rozmowie z „Rz".
Zgadza się z nim brązowa medalistka tegorocznych mistrzostw Europy (kat. 55 kg) Katarzyna Krawczyk: – To zasłużona postać, a dzięki swojemu doświadczeniu zna potrzeby sportowców.
Polscy zapaśnicy kibicom mogą kojarzyć się zwłaszcza z igrzyskami w Atlancie (1996), kiedy na najwyższym stopniu podium stali Andrzej Wroński, Ryszard Wolny oraz Włodzimierz Zawadzki, a medale zdobyli także Jacek Fafiński i Józef Tracz. Wszyscy w stylu klasycznym.
– Zawiesili wysoko poprzeczkę. Mamy wielu świetnych zawodników, ale na tak wielki sukces będziemy musieli jeszcze poczekać. Wierzę, że taki wynik jest do powtórzenia, choć na pewno trzeba byłoby wprowadzić kilka zmian w szkoleniu. Należy zwiększyć zainteresowanie młodszymi grupami wiekowymi, aby zaszczepić w nich ducha olimpizmu oraz zapewnić odpowiednie warunki finansowe, zwłaszcza w momencie ukończenia szkoły, żeby mogli skupić się na zadaniach typowo sportowych – radzi Krawczyk.
Zapasy są dyscypliną, którą uprawiać warto. – To sport ogólnorozwojowy. Każde dziecko między 8. a 14. rokiem życia powinno przeżyć z nim jakąś przygodę, choć w dobie mediów elektronicznych trudno jest do sportu zachęcić. Zapasom niełatwo konkurować z piłką nożną, ale rozwijają ruchowo, akrobatycznie, psychicznie oraz uczą współzawodnictwa, wpływają na gibkość i cechy motoryczne, a także budują równowagę i pewność siebie – mówi Gucman.