Nad Augustą powiało, warunki gry nie były wcale łatwe, zwłaszcza po południu, ale młody mistrz z Teksasu efektownie przeszedł 18 dołków bez bogeya, za to z sześcioma birdie, jak łatwo policzyć: runda 66, -6 uderzeń względem normy (par).
Spieth prowadzi samodzielnie, dwa punkty przez rywalami z Irlandii i Nowej Zelandii, trzy przed kolejną grupą pościgową, w której jest Paul Casey, Justin Rose i Sergio Garcia, oraz cztery przez Rorym McIlroyem. Chwalili lidera wszyscy, rzeczywiście Spieth wrócił do formy tak jak obiecywał.
– Masters to mój ulubiony turniej, ponieważ wymaga użycia wyobraźni. Wziąłbym dziś jednak w ciemno nawet rezultat -2, wiedząc, jakie będą podmuchy. Jednak mój golf idzie w dobrą stronę, jeśli jeszcze trochę poprawię grę ironami, to mam nadzieję pozostać w tym biznesie do ostatniej rundy – mówił do dziennikarzy, którzy zaraz przypomnieli, że rok temu zaczął od wyniku 64, by potem po rundach 66, 70 i 70 wyrównać rekord turnieju (270, -18) samego Tigera Woodsa.
Gonią Jordana Spietha i sławni, i mniej znani. Danny Lee i Shane Lowry są raczej w grupie tych mniej spodziewanych na wysokich pozycjach, chociaż obaj potwierdzali już w przeszłości, że są doskonałymi golfistami.
Sześć uderzeń traci do lidera Jason Day, nr 1 rankingu światowego. Australijczyk zaczął dobrze, po połowie rundy miał już wynik -5 (eagle na dołku nr 2 i trzy razy biridie), ale druga część gry poszła mu znacznie gorzej, zwłaszcza na 16 dołku, par 3, na którym zaliczył trzy uderzenia ponad normę. W sumie runda 72. na par i dzielone 21. miejsce.