Dla polskiego kolarza niedzielny etap był przełomowy. Na 84. kilometrze z roweru do samochodu technicznego grupy Tinkoff przesiadł się Alberto Contador.
Pokiereszowany w kraksach na drogach Normandii, z rosnącą stratą do czołówki, w dodatku przeziębiony Hiszpan nie miał sił i motywacji, by jechać dalej. Wielka Pętla straciła jednego z kandydatów do zwycięstwa, a Tinkoff lidera.
Diametralnie zmienia to sytuację w rosyjskiej grupie. Do tej pory Majka miał pracować dla Hiszpana, poprowadzić go do trzeciego w karierze zwycięstwa lub co najmniej do miejsca na podium. Teraz może w górach hasać do woli i tak jak dwa lata temu walczyć o zwycięstwa etapowe i zagarnięcie – drugi raz w karierze – białej koszulki w czerwone grochy dla najlepszego „górala".
Już w sobotę, kiedy było wiadomo, że Contador wciąż nie może dojść do siebie, Polak próbował bić się o swoje. Odważnie przejechał długi górski etap, na słynnej przełęczy Tourmalet był drugi, na kolejnych dwóch premiach też zgarniał punkty. Zdobył ich na tyle dużo, że objął prowadzenie w klasyfikacji górskiej.
Stracił je w niedzielę na rzecz Francuza Thibault Pinot, ale strata trzech punktów po pierwszym tygodniu o niczym nie przesądza. W wyścigu na kolarzy czeka jeszcze 29 premii górskich. Będzie Mont Ventoux (już 14 lipca, w narodowe święto Francji), będą Alpy. Majka będzie miał okazję się wykazać. Na razie jedzie odważnie, zupełnie inaczej niż podczas Giro d'Italia.