Kiedy po igrzyskach w Soczi przyszło załamanie formy polskich skoczków, a potem rozstanie z trenerem Łukaszem Kruczkiem, chyba nikt się nie spodziewał, że jego następca Stefan Horngacher tak szybko osiągnie sukces. Wydawało się nawet, że wypowiedzi niektórych zawodników wobec Kruczka były zbyt krytyczne, jakby za szybko zapomnieli, co dał im ten trener.
Dziś już wiadomo, że ta zmiana była potrzebna i Stochowi, i być może nawet bardziej Maciejowi Kotowi i Piotrowi Żyle. To Horngacher sprawił, że poważnie myślący o sporcie Kot i lekkoduch Żyła zaczęli spełniać swe marzenia i wkrótce w Lahti będziemy mieć drużynę, którą stać na mistrzostwo świata. Trzeba też pamiętać, że zimowe igrzyska olimpijskie są już za rok i możemy tam w skokach przeżyć radość równie wielką jak w Soczi.
Tegoroczny Turniej Czterech Skoczni dostarczył nam jeszcze jednej satysfakcji - Adam Małysz okazał się znakomitym komentatorem tego, co robią jego młodsi koledzy. Nikomu nie schlebia, mówi ciekawie i naprawdę wiele zyskaliśmy, że był za nimi w Niemczech i w Austrii, a nie na Rajdzie Dakar. Trzeba mieć nadzieję, że w przyszłości Polski Związek Narciarski będzie umiał wiedzę i charyzmę Małysza wykorzystać.
Konkursy Pucharu Świata w Zakopanem w czasach małyszomanii były wydarzeniami magicznymi, Kamil Stoch zasłużył w tym roku na podobne święto. Do zobaczenia za trzy tygodnie pod Wielką Krokwią.