Publiczności na Wielkiej Krokwi nadal nie było, ale emocje telewizyjne tym razem zostały podniesione do stanów wysokich – Andrzej Stękała po piątym miejscu cztery tygodnie temu, doczekał wejścia w rodzinnym mieście na podium Pucharu Świata. Tuż za Japończykiem, ale też 0,8 pkt przed najlepszym w styczniu Norwegiem Mariusem Lindvikiem.
Droga do tego sukcesu nie była całkiem gładka, zawody zaczęły się bowiem od dość zdecydowanego prowadzenia Halvora Egnera Granerud. Norweg skoczył bardzo elegancko 139 m, dwa metry dalej, niż Bor Pavlovcić i Stękała. Kobayashi (136,5 m) był czwarty, też niedaleko, Lindvik – 10. Wszystkie opowieści, że Granerudowi nie pasują szerokie tory najazdowe, że przeszkadzają inne zakopiańskie okoliczności – trzeba było włożyć między bajki. Nawet jeśli Wielka Krokiew nie jest ulubioną skocznią obecnego lidera PŚ (i raczej nie będzie), to na pewno ją oswoił.