30-letni zakopiańczyk po zdobyciu szczytu rozpoczął swój zjazd. Nie obyło się bez komplikacji - po osiągnięciu 8000 m został zmuszony do około godzinnego postoju. Dalszą jazdę uniemożliwiały wtedy chmury, które niemal do zera ograniczyły widoczność. To oczywiście stanowiło śmiertelne niebezpieczeństwo - pisze Onet.pl.
Po wznowieniu zjazdu Bargiel osiągnął 7000 m. Na tej wysokości znajdował się obóz trzeci. Po pokonaniu piekielnie trudnego Trawersu Messnera, dotarł do grani na drodze Kukuczka-Piotrowski. Następnie czekały go pola śnieżne pełne szczelin. Polak podołał jednak wyzwaniu i spełnił swoje wielkie marzenie, dokonując niewiarygodnego wyczynu.